Dzienniki z festiwalu.

Gdynia 5-11 sierpnia 2024

 Dzień 1

VERY SAD
Scenariusz i reżyseria: Patrycja Kowańska, Dominika Knapik

GRUBA I GŁUPIA / ŁÓDŹ

Na plac przyjechaliśmy dość wcześnie żeby rozstawić niezbędną technikę sceniczną. Na miejscu była już Gruba i Głupia. Po krótkiej rozmowie wiedzieliśmy już co i jak ze światłem i dźwiękiem więc zabraliśmy się do pracy. Wszystkie przestawienia w ramach festiwalu są grane w plenerze, a tu należy zaznaczyć, że żadne z przedstawień jest jest spektaklem plenerowym więc roboty koncepcyjnej przy każdym działaniu było dość sporo. W sumie więcej czasu trwało zastanawianie się co i jak zmontować niż sama praca montażowa.

No ale chyba nie o tym będzie ten tekst? - zabrzmiało mi w głowie, tak samo jak brzmiały i rezonowały w mojej głowie pojawiające się po sobie sceny spektaklu Very Sad. Dziewczyny rozprawiają się z przemijaniem, które z każdym kolejnym rokiem objawia się w postaci różnych uszczerbku na naszym zdrowiu. Ciała się starzeją, pojawiają się mniejsze i większe problemy, w krzyżu łupie, w kolanach chrupie nawet coś mnie boli w dupie. Grzybica, psujące się i bolące zęby, wypryski na twarzy są to sprawy, które widać, nie widać tego co dzieje się w głowie. Nie widać kryzysów psychicznych, nie widać załamania i wypalenia w życiu prywatnym i zawodowym. Nie widać przecież depresji. O tym wszystkim w poetycki i mogłoby się wydawać w lekki sposób przypomina nam zarówno Gruba jak i Głupia. Całość przedstawienia jest bardzo estetyczna, dziewczyny na scenie bardzo dobrze, ze sobą korespondują a to sprawia, że w tę trudną i smutną podróż zostałem zabrany bardzo lekko, dopiero na sam koniec poczułem jakbym dostał czymś twardym w głowę, pałką z napisem „to dotyczy ciebie".

Spektakl przejmujący i ważny. Temat gruby ale nie głupi.



Dzień 2

O CZYNACH NISZCZĄCYCH OPOWIEŚĆ
Tekst: Alex Freiheit

Reżyseria: SIKSA
TEATR KOMUNA WARSZAWA / WARSZAWA

Siedzimy w ciemności pomiędzy Gdyńskim Akwarium a jakimś dziwacznym budyneczkiem przypominającym łódź podwodną z wyjebanie wielkim napisem Nautilius. Z oddali słychać przepływające statki i przelatujący helikopter, który w sumie w ciągu następnych 70 minut pojawi się jeszcze dwukrotnie, za każdym razem zbliżając się do nas coraz bardziej jak dziwna ogromna ważka, którą interesuje to co się tam odpierdala na dole, że pojawiło się tyle ludzi. Nadal ciemno. Głuchy szum fal. Na plac powoli wjeżdża jakieś stare zdezelowane autko rozświetlając pole gry. Z auta wysiadają dwie kobiety. Jedna jest kowbojką z kapeluszem tak finezyjnie groteskowym, że do złudzenia przypomina jakąś postać z Tomma i Jerrego na dzikim zachodzie. To pierwsze wrażenie będzie towarzyszyło mi do samego końca gdyż aktorki zabierają nas w poetycką opowieść o... no właśnie o czym? O tym zaraz. Druga postać to piękna dziewczyna równie pięknie ubrana w strój z cekinów, odbija światło w każdym kierunku jak gdyby sama była początkiem Wszechświata. Akcja rozkręca się bez pośpiechu, poetycko wprowadzając nas w abstrakcyjny klimat rozdwojenia świata człowieka i świata przedmiotu. Człowiek bowiem w niektórych momentach tej opowieści zostaje zredukowany do poziomu dogaszonego peta, który przecież już nie stanowi nic. Wypalony papieros jest już nieużytecznym strzępem śmiecia, tu jednak zostaje on ożywiony i próbuje stanowić o swoim losie. Redukcja człowieka do poziomu peta i kiepa daje do myślenia, czy każdy z nas stanie się kiedyś zbędnym elementem? Czymś co jest niepotrzebne nikomu? Czymś co jest niepotrzebne światu? Czy to w ogóle jest o kimś? Czy to jest o mnie? Opowieść ta jednak daje nam ostatecznie jakieś poczucie sensu nawet w tak dużej redukcji, bo przecież zawsze możemy mieć jakieś relacje. I to wydaje się najważniejsze, bo przecież pomiędzy tym kiepem i petem na scenie jest coś co cały czas się tli. Coś co jest ważniejsze niż pełna funkcjonalność, może nie musimy wypalać się będąc żarem dla całego społeczeństwa, być może wystarczy, że będziemy żarem dla jednej osoby, która w odpowiedzi będzie się o nas troszczyć, która będzie akceptowała nasze wszystkie przewinienia, będzie akceptowała to jakim kiepem byśmy w tym życiu nie byli to i tak dla niej będziemy wystarczający.

Przedstawienie pozostawiło mnie w dużym dysonansie. Miałem wrażenie, że uczestniczę w magicznej poetyckiej podróży, która wciąga mnie co chwilę w komiksową, kreskówkową wręcz estetykę. Konie odjechały pozostawiając mnie ponownie pośród dźwięków miasta i rozbijających się głucho fal.



Dzień 3

KAPRAL W KOŚCIÓŁKU

Scenariusz i reżyseria: Kuba Kapral, Marek Kościółek, Lena Witkowska

KAPRAL/KOŚCIÓŁEK/ WITKOWSKA / TEATR ÓSMEGO DNIA / POZNAŃ

Wszystko w tym spektaklu jest przemyślane i ustawione, a to wprowadza mnie w pewien rodzaj niepokoju – jak to u Kościółka wszystko zaplanowane od A do Z?! Gdzie jest przestrzeń na improwizację? Gdzie jest miejsce na nieplanowane wybuchy, ciszę, spokój i krzyk? Okazuje się, że to przedstawienie jest właśnie o tym co przeminęło i delikatnie zaznacza, że nasi bohaterowie weszli w inny rozdział. Jaki to rozdział tego nie wiem, ale wiem, że spektakl jest autorską refleksją na temat minionych lat spędzonych w teatrze. Aktorzy opowiadają o swoich pojebstwach, upadkach, wzlotach. Być może mówią nam, że teatr był i jest ścieżką, która coś miała rekompensować. Nie wszystko jest powiedziane wprost i to mnie wciąga. Wszystkie domy były knajpami. Kościoły były knajpami. Nawet knajpy miały klamki, które też były knajpami – brzmi znajomo. Boleśnie. Bądź w moim zasięgu. Bądź moim ojcem – kolejna bolesna szpila. Prawdziwa.

Gram w spektaklu i nagle jebs, wypadł mi bark. Taki byłem pojebany – mówi Marek. Faktycznie trzymając się faktu. A ja kiedyś u burmistrza w takim miasteczku w Goleniowie ganiałem z taką amerykanką z gołą fujarą... taki byłem pojebany – mówi Kuba, i jego słowa wcale nie odbiegają od rzeczywistości. Wypowiedzi te mają formę publicznej spowiedzi, i wprawiają całą widownię w śmiech, a przecież jednak „te historie ostatecznie nie są zabawne" - myślę sobie w trakcie spektaklu śmiejąc się wniebogłosy. A po całej scenie myślę – no pojebane.

Osobiście ważne dla mnie przedstawienie z wielu względów. Wiele w tym jest mojej historii, której się wstydzę. Wiele jest o mnie, a przecież to wcale nie jest o mnie – pojebane.



Dzień 4

NASZA RACJA

Tekst: Lena Witkowska, Anatol Stern, Aleksander Wat, Skorup, Adam Ziajski

Scenariusz i reżyseria: Lena Witkowska, Adam Ziajski

SCENA ROBOCZA / POZNAŃ

Gdyby posiedzenia sejmu odbywały się na zewnątrz to mielibyśmy bardziej słoneczną konstytucję – te słowa aktorki pozostaną ze mną na długo. Niby zabawne, a jednak coś w tym jest! Spektakl Nasza Racja nie rozprawia o tym kto ma rację, wyrzuca wszystko co leży na stole i pozostawia mnie z pytaniami o to, kto właściwie ma rację? Astrologia zestawiona z kognitywistyką, wiara w liczby zestawiona z neuronauką. Sztuka dalekiego wschodu zderzona z Królikiem Bugsem. Wiele dzieje się w tym spektaklu, audiosfera bogata w różne interpretacje.

Aktorka Lena przez ponad godzinę nie daje mi odpocząć, co chwilę zabiera mnie do innego świata w innej estetyce i mówi do mnie znów skrajnie inne rzeczy. Zachwycająco sprawna, bogata w różne koloryty aktorka z sukcesem pomaga mi zapomnieć na chwilę o istniejącej rzeczywistości i zabiera mnie co chwilę do innej konstelacji, z niektórych mogę spojrzeć na siebie, z innych punktów patrzę na innych.

I reżyseria i wykonanie i oczywiście technika sceniczna na najwyższym poziomie.

Wiem! Już wiem! Ja mam rację!



Dzień 5

KLUB ANONIMOWYCH AKTORÓW

Tekst: Anna Domalewska
Reżyseria: Rafał Derkacz

Ludzie! Ludzie! Jaka jest moja rola w tym życiu? Spektakl Klubu Anonimowych Aktorów jest niby komedyjką, przyznam, że wielokrotnie wybuchałem śmiechem wraz z całą publiką, jednak często był to gorzki śmiech. Ostatecznie wszystko sprowadzało mnie w tym spektaklu jednak do refleksji głębszej niż się spodziewałem. Muszę przyznać, że widziałem próbę tego spektaklu i była to dla mnie podróż lekka, satyryczna, komediowa. Pokazanie rzeczywistości w krzywym zwierciadle uwypuklało elementy życia, które stawały się dla mnie po prostu bardzo zabawne. Zmienił się jednak mój odbiór tego spektaklu gdy zobaczyłem i usłyszałem drugi raz to wszystko już w trakcie planowanego przebiegu. Groteska, sarkazm, ironia, komedia, komedyjka staje się w wielu miejscach gorzkim faktem, że nie wszystko jednak mogę, że wcale nie jest tak, że cały świat leży u moich stóp – niezależnie od tego jaką ścieżkę zawodową obrałem. Mogłoby się wydawać, że jest to tekst mocno branżowy, dotyczący tylko aktorów, ograniczający się do ludzi teatru może trochę szerzej ludzi sztuki. Taka jest narracja i w niej osadzone są nasze postaci, jednak to wszystko ostatecznie staje się uniwersalnym obrazem wielu z nas, którzy próbują spełnić oczekiwania najbliższych, którzy starają się zaimponować innym, którzy działają nie wedle własnej potrzeby a wedle potrzeb innych. Gdzie jest miejsce na balans i dystans? Gdzie jest granica ludzkiej wytrzymałości? Młodzi aktorzy zderzają się z trudem wejścia w rynek, muszą też poza sztuką walić chałtury a na końcu po dotarciu do świata sztuki i tak biorą udział w przedstawieniach, których sensu nie rozumie żaden z nich, i nikt z oglądających. Inkuzywność – dziwne, że zauważyłem to akurat w tym przedstawieniu, ale to właśnie tych trzech aktorów, walczy o otwartość i walczą z elitarnością teatru. Jest ich trzech i każdy walczy by stanąć na podium. Cisną ze Stanisławskiego, ale z szacunkiem. Cisną z teatru, ale też jakoś tak nie w pełni. Kisną z filmu, no tu już trochę bardziej. A najbardziej to cisną z siebie nawzajem, i to sprawia, że to przedstawienie ogląda się przyjemnie i bezpiecznie. Dobra idę zwijać te kable od świateł. Nara.



Chyba dzień 6

Q&A (THE POLISH EDITION)

Tekst: Rachel Erdos wraz z zespołem, Arthur Aron
Reżyseria: Rachel Erdos

LIVING SPACE THEATRE / KATOWICE / BYTOM



Mam wiele pytań do ludzi. Ale nigdy tych pytań nie zadaję.

Po tym spektaklu zadam te pytania.



Dzień 7

WIECZNA KOMEDIA

inspirowana komediami Arystofanesa oraz esejami Rebekki Solnit
Reżyseria: Grzegorz Kujawiński

TEATR GDYNIA GŁÓWNA / GDYNIA

Nie widziałem. Ale zobaczę.



Epilog

Festiwal Teatralny w Gdyni okazał się dla mnie niezwykle inspirującym wydarzeniem. Zaprezentowane spektakle poruszały ważne społeczne, egzystencjalne i trudne tematy, zaskakiwały formą i pozostawiały głębokie przemyślenia. Właściwie całość programu pomimo takiej różnorodności była spójną fabularnie podróżą. A sam Festiwal Pociąg do Miasta napawa mnie pozytywnym myśleniem, że teatr jeszcze się nie skończył. Festiwal pokazał mi, że teatr wciąż jest żywym medium, które przytula nas całą paletą barw, smaków, pozwala wytchnąć jednocześnie pobudzając do działania.



Maciej Paweł Ratajczyk



fot. Krzysztof Winciorek


Ogólnopolski Festiwal Teatralny "Pociąg do Miasta" organizowany przez Teatr Gdynia Główna.
Projekt finansowany ze środków Miasta Gdyni.
Projekt objęty Patronatem Honorowym Prezydent Gdyni Aleksandry Kosiorek.


Komentarze

Popularne posty