Demony ludzkości
„Król Dawid Live!” to jedna z tych sztuk,
której recenzję boję się napisać, ze względu na ogarniające mnie, jeszcze
świeże emocje. Monodram w reżyserii Jacka Bały dogłębnie mnie zachwycił i
jednocześnie zebrał w głowie orkiestrę rozbieganych myśli.
Jedna z ostatnich propozycji „V
Ogólnopolskiego Festiwalu Pociąg do Miasta – Stacja Obrzeża”, ulokowana w
surowej przestrzeni dawnego kina „Polonia”, dała pole do wyobraźni, kreowanej
słowem, ciałem i przede wszystkim dźwiękiem przez genialnego Sambora Dudzińskiego,
aktora krakowskiego Teatru Drugiej Strony.
„Król Dawid Live!” to tytuł
nieprzypadkowy, przypomina slogan zapowiadający koncert lub z niego relację.
Faktycznie spektakl jest formą niezwykłego koncertu biblijnego króla Dawida,
psalmisty, którego niespokojny duch postanowił opętać współczesnego
publiczności człowieka. „Jestem najstarszą i najpopularniejszą gwiazdą rocka”-
mówi Dawid ustami Sambora Dudzińskiego – „Moje pieśni są znane w
świątyniach na całym świecie”. Opętany przez ducha mężczyzna, nie rozumie i
zadaje pytania. Kim jest? Dlaczego został wybrany, mimo że nie jest wierzący?
Dlaczego Polska? Dybuk tłumaczy, że słyszał mężczyznę, śpiewającego na wzgórzu
pod wpływem wielkiego szczęścia i wiedział, że będzie najodpowiedniejszym
medium. Twierdził też, że są do siebie bardzo podobni (na ścianie zostały
wyświetlone wizerunki króla). Żydowski duch wybrał Polskę, ze względu na
ulubiony przekład psalmów, popełniony przez Jana Kochanowskiego. Mężczyźni
przedstawiają - równolegle przeplatając wątki – historię swojego życia. Biblia
przypisuje Dawidowi autorstwo siedemdziesięciu trzech psalmów („czemu nie?”
lekko skwitował duch) i przedstawia go grającego na cytrze, flecie i niekiedy
na harfie. Natomiast sala została wypełniona dźwiękami znacznie bogatszymi,
obok instrumentów perkusyjnych, bębnów, keybordu, pianina z odkrytym
mechanizmem dolnotłumikowym i wielu egzotycznie brzmiących narzędzi, Sambor
Dudziński recytował, opowiadał, niekiedy szeptem, czasami używając mikrofonu,
bądź celowo go omijając, śpiewał, krzyczał. Artysta wydawał dźwięki bliżej
nieokreślone, czasami naśladujące szum wiatru czy płacz dziecka.
Myślę, że można by zaryzykować odbiór
spektaklu z zamkniętymi oczami. Można by, aczkolwiek strona wizualna spektaklu
była równie miodna co jej dźwiękowa odsłona. Aktor zwinnie przemieszczający w
opowiadanych historiach, atakujący i muskający od niechcenia struny pianina,
kładąc się na nim i grając nawet stopą. Sprawna manipulacja światłem,
dopasowana do dynamiki słowa i muzyki, była ważnym elementem przedstawienia.
Scena cieni odbitych na ścianie, małych (i wielkich) demonów manualnie
tworzonych przez artystę nad swoją głową, wywołała u mnie ciarki. Demony
atakowały bohatera, zmieniając tembr przeraźliwych głosików. Była to aluzja do
słów, które pojawiły się w przedstawieniu, dotyczących tego, że to nasze myśli
i nasz umysł są najsroższym sędziom, mogą być najdotkliwszym katem.
Spektakl poruszył kwestie stanu
psychicznego człowieka. Dybuk powiedział, że po ucieczce przed chcącym go
zgładzić królem Saulem i długiej tułaczce na pustyni, przydałaby mu się
kosztowna terapia. Publika miała szansę usłyszeć, makabrycznie soczysty opis
samobójstwa i rozbryzgujących się myśli. Królowi Saulowi (myślę, że poniekąd
także wszystkim obecnym na sali), wytknięto, że wydaje pieniądze, których nie
ma, na rzeczy, którymi chce zaimponować ludziom, których nawet nie lubi. Cała
prawda smutnego zatopienia człowieka w konsumpcjonizmie, dającym iluzję
szczęścia w biegu życia. Król Dawid zdradził jednak, że mimo posiadanego bogactwa,
udało mu się nie ulec pokusom i wieść szczęśliwe życie.
W spektaklu pojawiło się wiele ciekawych
kwestii i aluzji. Zestawienie żądzy władzy Saula, Makbeta i Stalina, pokazują,
że ludzkość niewiele się zmienia. Król Dawid tłumaczy się, aby nie dziwić się
obecności krwi w jego psalmach - „takie były czasy”. Pada stwierdzenie, że nie
byłoby wojen gdyby rodzice potrafili spokojnie porozmawiać ze swoimi dziećmi,
ponieważ demony rodzą się w naszych głowach z powodu urazów, niepewności i są
nieustannie zapętlane. Poruszono także kwestię nadania gombrowiczowej gęby
Bogu. Padły słowa usprawiedliwiające Nietzschego, to nie on zabił Boga, on
jedynie nazwał to zjawisko.
„Król Dawid Live!” to uniwersalna
przypowieść o człowieku i jego demonach. Bardzo intymna opowieść prowadząca
jeśli nie do katharsis, to na pewno do zastanowienia.
Jagoda Jojczyk
Komentarze
Prześlij komentarz