Sztuka wraca do teatru
Czwarta edycja
festiwalu „Pociąg do Miasta” dobiegła końca. Gdynia stała się tygodniową sceną teatru offowego, zapewniając
nam wachlarz najróżniejszych wrażeń. „Stacja Niepodległa”
niestety już jest za nami.
Nasza lokomotywa przez
cały tydzień, od 30 lipca do 5 sierpnia, na godzinę dwudziestą
pierwszą, dowoziła nas na wszystkie spektakle. Gospodarze już
czwarty raz wyszli do ludzi, opuszczając podziemia dworca Gdynia
Główna. Dzięki nim zakamarki miasta przemieniały się w niezwykłe
miejsca kultu sztuki. Teatr Gdynia Główna dał w tym roku pole do
popisu także innym. Mogliśmy podziwiać Teatr Wiczy z Torunia,
Teatr Trans-Atlantyk z Warszawy, Teatr Układ Formalny z Wrocławia i
Teatr Porywaczy Ciał z Poznania. Zespoły zaproponowały nam łącznie
trzynaście spektakli w ciągu tygodnia.
Aktorzy zrezygnowali z
komfortu i zacisznych ścian teatrów. Pozbawieni prób w miejskiej
dżungli musieli podołać wszelkim ewentualnym przeciwnościom.
Pogoda, na nasze szczęście, była łaskawa i nie zesłała
deszczowych chmur. Mogliśmy w komfortowych warunkach atmosferycznych
podziwiać poczynania teatrów. Niemniej należą się ogromne brawa
wszystkim artystom, którzy nie pokazali żadnego dyskomfortu
spowodowanego otaczającą ich scenerią. Niespodziewane dźwięki,
światła miasta, wiatr – nic im nie przeszkodziło. Prezentowane
dzieła wręcz ożywały w oryginalnej scenerii. Topografia i
architektura dawały nowe pole do popisu. Niekiedy odgłosy miasta
czy szum fal dodawały sztukom niepowtarzalnego klimatu. Sam kontakt
z widzami był ważnym elementem niektórych spektakli. Jest to
jedyna z tych rzeczy, która czyni takie przedsięwzięcia
wyjątkowymi. Teatr „na ulicy” stanowi coś zupełnie
oryginalnego. Relacja aktor-widz staje się tutaj znacznie
przyjaźniejsza. Sztuki są niejako przeżywane wspólnie.
Tegorocznym tematem
festiwalu była „Stacja Niepodległa”, która stała się kluczem
w doborze spektakli. Każdy z nich poruszał sprawy otaczającej nas
rzeczywistości. Bynajmniej nie sprawiło to, że dzieła były do
siebie podobne i wprowadzały monotonię. Obranie tego tematu, oprócz
uczczenia stulecia odzyskania niepodległości, zapewniło nam
zestawienie różnych opinii na wiele aspektów dotyczących naszego
społeczeństwa. Problematyka spektakli nie była lekką, wakacyjną
nutą. Poruszane zostały polityczno-społeczne problemy naszego
kraju. Występy, niekiedy pod otoczką żartu, skłaniały do
refleksji i dawały nowe spojrzenie na sprawy tego świata.
Stacje „Burmistrz”
i „Album Karla Höckera”
Pierwszego i drugiego
dnia mieliśmy okazję podziwiać dwa spektakle przenoszące nas w
przeszłość. Obracaliśmy się wokół realiów wojny i czasów
powojennych. Obie wystawiane wtedy sztuki odnosiły się do ciężkich,
wzbudzające wiele emocji historii Żydów.
„Burmistrza”
Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk przedstawił nam Teatr Gdynia Główna.
Spektakl, wyreżyserowany przez Ewę Ignaczak, kolejny raz dawał nam
możliwość zmierzenia się z prawdą. Włączaliśmy się w życie
miasta i odkrywaliśmy jego tajemnice. Sztuka poruszała temat mordu
Polaków na Żydach w Jedwabnem. Było to mocne rozpoczęcie
festiwalu. Bohaterowie w diametralnie różny sposób reagowali na
wieść o prawdzie, co wzbudza w nas ogromne emocje.
Równolegle do
„Burmistrza” wystawiany był „Album Karla Höckera”. Dzieło
w reżyserii Paula Bargetto zaskoczyło oryginalnym spojrzeniem na
niemieckich oficerów. Aktorzy Teatru Trans-Atlantyk wcielili się w
postacie ze zdjęć adiutanta komendanta w Auschwitz. W rażąco
lekkiej formie poznajemy ludzką stronę oprawców. To
niekonwencjonalne przedstawienie zapada w pamięć. Oglądamy
normalne życie kata, tak podobne do naszego.
Stacje „Epitafium dla władzy” i „Matka Courage krzyczy”
Kolejną propozycją od
gospodarzy było „Epitafium dla władzy”. Był to zdecydowanie
najzabawniejszy spektakl całego tygodnia. Sztuka w reżyserii Ewy
Ignaczak w inteligentny sposób wyśmiewa między innymi korupcję,
walkę klas i monarchię absolutną. Dzieło na podstawie „Cesarza”
Ryszarda Kapuścińskiego, po lekkiej modyfikacji, stało się
uniwersalnym poradnikiem jak doprowadzić do upadku systemu i utraty
władzy. Aktorzy tchnęli życie w tekst oryginału, trafnie
obrazując wybrane przez siebie fragmenty.
Perełką festiwalu był
natomiast spektakl Układu Formalnego „Matka Courage Krzyczy”.
Dzieło porusza dogłębnie. Konfrontacja z brutalnością, głodem,
biedą i bólem – codziennością w liberyjskich slumsach,
pozostawia nas oniemiałych. Znakomita gra aktorska dodaje
wyrazistości sztuce. Spektakl, na podstawie dzieła Bertolda Brechta
„Matka Courage i jej dzieci”, nie jest ławy w odbiorze. Widzem
targa wiele emocji: smutek, żal, poczucie bezradności, a nawet
wstyd. Ta swoista lekcja historii Liberii, uzupełniona odwołaniami
do popkultury i wciąż obecnych problemów, zapada w pamięć na
długo.
Stacje „Od wesela do wesela” i „Dobroć nasza dobroć”
Piąty i szósty dzień
festiwalu oferował nam dwa wesela, ale w zupełnie innych odsłonach.
Teatr Gdynia Główna
wraz z Ewą Ignaczak zabrali się za „Wesele” Stanisława
Wyspiańskiego. „Od wesela do wesela” powstało przez
wyciągnięcie jedynie kilku fragmentów dzieła, które pozwoliły
zobrazować temat obrany przez reżyserkę. Lekko monotonna sztuka
ukrywa w swych dialogach temat zamknięcia się elit, a jednocześnie
pokazuje silną pozycję kobiet. Aktorzy w znakomity sposób klarują
dla nas cały przekaz. Tekst, który pozostał wierny oryginałowi,
jest dla nas zrozumiały i nie koliduje ze współczesnym
przedstawieniem przyjęcia.
Na drugie wesele trafiamy
w sztuce według scenariusza i w reżyserii Romualda
Wiczy-Pokojskiego. „Dobroć nasza dobroć” w swojej krótkiej
formie uwypukla wady i narodowe stereotypy. Alkohol, przemoc,
wulgarność i nietolerancja są chlebem powszednim. Spektakl w
wykonaniu Teatru Wiczy pozostawia niesmak: brutalnością realizmu,
który skłania do refleksji; chaotyczną formą sztuki, utrudniającą
odbiór.
Stacja końcowa „Hultaje”
Ostatniego dnia
festiwalu, wyjątkowo o godzinie osiemnastej, mogliśmy zobaczyć
„Hultajów”. Było to bardzo lekkie, niewymagające od widza
żadnego wysiłku zakończenie wydarzenia. Aktorzy Teatru Porywaczy
Ciał wcielili się w bankierów, którzy swoją przerwę spędzili
jeżdżąc przed nami na hulajnogach. Stali się uosobieniem
buntowników, ciemiężonych przez społeczeństwo (symbolizowane ich
etykietą pracy). Ten króciutki występ, nie powodujący w odbiorcy
żadnych silniejszych emocji, wypadł najsłabiej na tle pozostałych
dzieł. Widz został jedynie lekko zdezorientowany ciągnąc się
sceną „zabawy” pracowników banku.
Zestawienie wszystkich
tych spektakli daje nam zupełnie nowy obraz rzeczywistości. Nasze
postrzeganie otoczenia mogło ulec gwałtownej przemianie. Przedstawiane dzieła otwierały oczy na współczesne problemy, o których zdecydowana
większość świata milczy. Teatr wyszedł do nas. Zrobił ten krok, abyśmy
my mogli spojrzeć na wszystko inaczej. Zamysł sztuki w
plenerze mógł przywodzić na myśl lekkie, zabawne dzieła, które
zapewnią kulturalne odprężenie. Tak jednak nie było. Zostaliśmy
zaproszeni do dialogu i wymiany poglądów na temat otaczającego nas
świata. To właśnie sprawiło, że ten festiwal był wyjątkowy.
Spektakle wypadały różnie, jedne lepiej drugie gorzej, jednak z
każdego mogliśmy coś wynieść. Jest to najlepszym dowodem, że
takie zestawienie było dobrą decyzją.
Nadmienić jednak trzeba,
że „Pociąg do miasta” nie był dla każdego. Zdecydowanie nie
było to wydarzenie dla chcących jedynie się zrelaksować
urlopowiczów. Teatr nie wprowadził żadnych ograniczeń wiekowych,
jednak młodsza widownia mogła się tutaj nie odnaleźć. Poruszane
tematy mogły okazać się niezrozumiałe bez podstawowej wiedzy
historycznej i politycznej. Tegoroczna edycja skierowana była do
dojrzalszej publiki mającej już doświadczenie i wiedzę.
Festiwal „Pociąg do
miasta – Stacja Niepodległa” dobiegł końca. Teatr Gdynia
Główna podołał podjętemu przez siebie zadaniu. Ogólnopolskie
przedsięwzięcie zapewniało widzom wiele doznań i refleksji.
Goście urozmaicili festiwal i tchnęli świeżości. Był śmiech i było
wzruszenie. Był smutek i było niedowierzanie. To i wiele więcej
innych odczuć zagwarantowały nam prezentowane sztuki. Teatr,
wychodząc na ulice, robi naprawdę głęboki ukłon w naszą stronę.
Bezpłatna dla widza atrakcja zmniejsza dystans pomiędzy publiką a
twórcami i zachęca do podziwiania sztuki. Tegoroczna edycja
pozwoliła nam inaczej spojrzeć na świat. Na to jacy my jesteśmy,
jaki jest rząd i jaka jest rzeczywistość. Udział w całym
festiwalu, zobaczenie wszystkich spektakli było naprawdę
niesamowitym przeżyciem. Teraz tylko cierpliwie czekać na to, co
Teatr Gdynia Główna przygotuje na przyszły rok.
Norbert Borski
Komentarze
Prześlij komentarz