Off potęgą jest i basta. Podsumowanie Ogólnopolskiego Festiwalu Teatru Gdynia Główna „Pociąg do Miasta”


Jaka jest kondycja współczesnego teatru offowego w Polsce? Odpowiedź na to pytanie przynosi Festiwal „Pociąg do Miasta”. Poziom prezentowanych w tym roku spektakli był niezmiennie wysoki, oferta bardzo różnorodna, a pomysł na wyjście w plener i spotkanie z widzami poza budynkiem teatru wyróżnia to przedsięwzięcie i stanowi jego niewątpliwy atut na tle innych festiwalowych propozycji.

Od 30-ego lipca do 5-ego sierpnia amatorzy teatru, czując „Pociąg do Miasta”, licznie odwiedzali zakamarki Gdyni. Gromadzili się na pochowanych dziedzińcach, w zabytkowym kinie, obsiadali taras muzeum oraz betonową nieckę skateparku, rozkładali się na poduszkach i leżakach na plaży.  Miarowe uderzenia fal, odległy szum ruchu ulicznego czy szmer sunących po betonie deskorolek nie przeszkodziły artystom w stworzeniu wyjątkowych kreacji, uwodzących publiczność czarem nieograniczonych możliwości, jakie daje teatr. Podczas poprzednich edycji festiwalu grane były tylko spektakle Teatru Gdynia Główna. W tym roku repertuar poszerzono o propozycje teatrów z Warszawy, Wrocławia, Torunia i Poznania.

Czwartej edycji „Pociągu do Miasta” towarzyszyło hasło przewodnie: Stacja Niepodległa. Nawiązuje ono nie tylko do obchodzonej w tym roku setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Festiwal stał się świętem wolności słowa, zachętą do niezależnego myślenia i miejscem wymiany spostrzeżeń na temat, który nas wszystkich bezpośrednio dotyczy: na temat Polski. W repertuarze znalazły się spektakle mające moc kreowania nowego, świadomego, odpowiedzialnego obywatela. Każda z pozycji prezentowanych na „Pociągu do Miasta” wyposaża go w pewną wiedzę, w pewne pozytywne cechy lub też chroni go przed negatywnymi.

„Burmistrz” na podstawie dramatu Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk jest przestrogą przed niepamięcią. Dzieło Ewy Ignaczak poprzez wysmakowane zabiegi reżyserskie, odpowiednie poprowadzenie widza i szokująco dobitne obrazy czy komentarze dodane do tekstu Sikorskiej-Miszczuk pozwala zmierzyć się z okrutną prawdą na temat zbrodni dokonanej na żydach przez Polaków.

W „Albumie Karla Höckera” artyści Teatru Trans-Atlantyk podejmują próbę rzetelnego, różnego od dominującej narracji spojrzenia na oprawców z Auschwitz. Zdjęcia z albumu adiutanta komendanta obozu koncentracyjnego stają się punktem wyjścia do dyskusji na temat zła, człowieczeństwa i historii. Na Niemców koordynujących masową eksterminację wydany został wyrok: to nie ludzie, to potwory. Spektakl Paula Bargetto pokazuje jednak, jak bardzo uchwyceni na zdjęciach ludzie podobni byli do nas, jak trudno ich jednoznacznie osądzić i jak łatwo każda zwykła jednostka może ulec sile ideologii.

Sztuką reżyserki Ewy Ignaczak, która uczula na wszelkie nadużycia, wypaczenia, podłość i bezwzględność towarzyszące władzy, jest „Epitafium dla władzy” według „Cesarza” Ryszarda Kapuścińskiego. To historia pozornie niezwiązana z Polską, bo rozgrywająca się w Etiopii, jednak opowiedziana w żartobliwy i dwuznaczny sposób przez aktorów Teatru Gdynia Główna nie pozostawia wątpliwości, że pewne pułapki i mechanizmy władzy mają charakter uniwersalny. Szczególnym atutem tej produkcji jest skupienie na opowiadanej historii, dzięki czemu pomimo jej zaangażowania sztuka rozbudza wyobraźnię widza i przenosi jego myśli w rejony dalekie od codziennie odwiedzanych.

Teatr Układ Formalny z Wrocławia poprzez spektakl „Matka Courage krzyczy” na podstawie dramatu Bertolda Brechta w brutalny, poruszający sposób mówi o nieopisanym upodleniu, w jakim żyją mieszkańcy ogarniętej ciągłymi wojnami, przygniecionej biedą Liberii. Wskazuje na białego człowieka, syna zachodniej cywilizacji jako na odpowiedzialnego za niestabilną sytuację polityczno-gospodarczą, przewroty wojskowe, wojny domowe, wyzysk i uzależnianie tego, jak i innych krajów Afryki. Niewątpliwie dzieło Grzegorza Grecasa stanowi jedną z najciekawszych propozycji festiwalu, chociażby ze względu na wybitne aktorstwo, świetne wykorzystanie przestrzeni gry, błyskotliwe rozwiązania sceniczne czy niezwykły pomysł na spektakl.

Lekcją dla dzisiejszej inteligencji jest „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego – kolejna próbka twórczości Ewy Ignaczak. Już sam tekst dramatu sprzed wieku stawia przed widzami wyzwanie intelektualne. Potrzeba dużo skupienia i wnikliwości, aby nie dać się zwieść melodyjności frazy i odkryć znaczenia, które niesie ten spektakl. Jest on krytyką lenistwa ludzi wykształconych, ludzi sztuki, którzy zamiast działać na rzecz poprawy sytuacji społeczno-politycznej oddają się życiu towarzyskiemu i boją się wziąć odpowiedzialność za kształtowanie rzeczywistości.

Teatr Wiczy z Torunia również piętnuje wady, ale nie tylko inteligencji – całego polskiego społeczeństwa. Spektakl „Dobroć nasza dobroć” to cięta satyra na współczesnych, zaczadzonych oparami literatury romantycznej „patriotów”, którzy na weselu rozbijają żonie głowę. Niezwykłym osiągnięciem reżysera, Romualda Wiczy-Pokojskiego, jest nadanie realizacji lekkiego tonu i podanie w żartobliwej formie swoich uwag do Polaków, które w innych okolicznościach mogłyby się okazać ciężkostrawne.

Wreszcie, zamykający festiwal pokaz: „Hultaje”. Artyści Teatru Porywacze Ciał z Poznania rozgromili wszelkie złudzenia, że teatr offowy to jedynie ambitne produkcje o przemyślanej strukturze, z góry określonym przebiegu, dopracowanym do perfekcji ruchu scenicznym. Oglądając odnosi się wrażenie, że istnieje pewien szkic, szkielet, na którym opiera się ten spektakl (lub, jak należałoby może uściślić: performance), ale obok wcześniej zaplanowanych „stacji fabularnych” pozostawiono dużo przestrzeni na improwizację. „Hultaje” wyłamują się ze standardu narzuconego przez poprzedzające ich pokazy. Większość festiwalowych spektakli poruszała się w kręgu ważnych, często kontrowersyjnych tematów, ale – cytując słowa Maryny z „Wesela” - któż ten ton tak wysoki uciągnie? „Hultaje” to propozycja lekka i niezobowiązująca. Z drugiej strony, twórcom z Poznania nie można zarzucić zupełnego oderwania od myśli przewodniej „Pociągu do Miasta”. Przekaz performance’u jest nie jest, w przeciwieństwie do formy, błahy – szaleństwa i beztroska zabawa bankowców na hulajnogach są przecież wyrazem buntu przeciwko unifikacji, sformalizowaniu, oficjalności, znormalizowaniu, przeciw powadze instytucji i przeciw wielkim maszyneriom, w których człowiek sprowadzany jest do roli trybika.

Jak widać, organizatorzy nie celują w łatwą, wakacyjną rozrywkę. Zarówno propozycje Teatru Gdynia Główna, jak i teatrów z innych miast poruszały aktualne, często trudne lub drażliwe kwestie (co nie wyklucza potraktowania ich momentami w sposób humorystyczny). Nie zabrakło poezji w jej najczystszej formie, rewizji poddano niektóre funkcjonujące obecnie stereotypy. Rozwiało się może także parę „snów o wielkości”, ale Festiwal „Pociąg do Miasta” – Stacja Niepodległa nie pozostawia wątpliwości, że teatr offowy, choć niedoskonały, jest potężnym narzędziem, którego obecna władza może się obawiać.

Paula Łuczkiewicz

Komentarze