Świadek
Psychodeliczny, psychotyczny, raz po raz zbijający z tropu – „Świadek” wymyka się wszelkiej interpretacji. Za każdym razem, gdy już wydawało mi się, że zaczynam rozumieć, że zaczynam dostrzegać sens i łączyć kropki, spektakl skręcał w nowy temat, eksperymentował z nowymi słowami, kazał ściągać brwi i mrużyć oczy w kolejnej próbie zrozumienia.
To był spektakl głośny, odważny,
przekraczający typowe granice smaku i słowa. Zapuścił się na tereny słabo
oświetlone, ukazując, że droga do samego siebie, do akceptacji własnej
tożsamości, czasami nie kończy się na rozmyślaniach, czasami wiedzie przez
narkotyki i samobiczowanie, i kluby, i imprezy, i bujanie się na krawędzi życia
i śmierci. „Świadek” zdaje się stawiać pytanie o to, jak odnaleźć siebie, gdy
twój świat i twoja rodzina nakładają na ciebie ramy, w które się nie mieścisz.
I co zrobić, jeśli te ramy są tak głęboko w ciebie wpisane, że sam zaczynasz
siebie nienawidzić – tej głowy, której nie wybrałeś, tego ciała, które trzeba
by przyciąć tak, by nic nie wystawało poza ramę. Choć główne role odgrywają
świadkowie Jehowy, to nie jest przytyk w ich stronę, to komentarz do każdej
kultury i każdej religii, która wyklucza, która uczy życia „pod sznurek”,
obwiniania się za każde odwrócenie głowy. A w tle tych rozważań dudni
ogłuszająca muzyka. A po ścianach nieustannie przesuwają się cienie i biegną, i
gonią, nawet podczas najbardziej przemyślanej ucieczki. A gdzieś spod tego
wszystkiego wyziera ogromny smutek i samotność, pochodne bycia niezrozumianym,
pochodne ukrywanych łez i niewypowiedzianych słów.
To wszystko przychodzi jednak
dopiero po zakończeniu, po godzinie słodkiego otumanienia i siedzenia jak w
transie pod gołym niebem. A nawet wtedy nie da się wszystkiego zrozumieć. Można
tylko dalej mrużyć oczy, przypominając sobie kolejne sceny i słowa, próbując je
do czegoś przyczepić. Można szukać tych okruchów, które zapisały się w nas na
dłużej, których nie da się już odkleić od naszych własnych, prywatnych
przemyśleń. Można zadać sobie pytanie, jak wiele ram nosimy na własnych barkach
i ile z nich nakładamy na innych. Można też pisać bardzo długie zdania,
wiedząc, jak wiele w tym spektaklu pozostanie na zawsze nieodkryte, a
jednocześnie dziwić się, jak coś mówiącego tak bardzo obcym dla mnie językiem
potrafi tak bardzo człowieka poruszyć.
Spektakl "Świadek" Podziemna Scena Teatralna / Szczecin
Komentarze
Prześlij komentarz