SKRAWKI MIEJSKIE – ŚWIADEK
Scenerię
Ogólnopolskiego Festiwalu Teatralnego „Pociąg do miasta 2025 – stacja relacje”,
organizowanego od 11 lat przez Teatr Gdynia Główna, stanowią rzadko
uczęszczanie miejsca w Gdyni. Motto Teatru Gdynia Główna to „Masz kulturę pod
stopami”. I faktycznie, to właśnie da się poczuć, uczestnicząc w festiwalowych
spektaklach. A nawet więcej! Nagle kultura wchodzi tylnymi drzwiami,
przysiada w sklepie komputerowym, odnajduje parking Chłodniczaka na
Grabówku i wyhamowuje w starej zajezdni autobusów na Leszczynkach. Skrawki
Gdyni pozwalają spojrzeć na nią inaczej. To właśnie te nieznane fragmenty
miasta w połączeniu z teatrem miejskim, ulicznym, żywym, obecnym i
współczesnym, tworzą „Pociąg do miasta”.
Skrawki
to też sposób ujęcia tematu – z założenia fragmentaryczny i subiektywny,
niezależnie od tego, czy chodzić będzie o twórczość Kafki, Witkacego czy Lema,
będące motywem przewodnim poprzednich edycji festiwalu, czy o spajający
wszystkie przedstawienia temat, w tym roku – relacji. To impresje, szkice,
prywatne spojrzenia. Zapoznając się z nimi, ma się wrażenie, że ktoś znalazł w
miejskim zaułku, w drzewie w parku, w starej budce telefonicznej wypełnionej
książkami w ramach bookcrossingu, kartkę papieru wyciętą ze sztuki teatralnej, jej
skrawek – i postanowił wystawić ją po swojemu, nie tracąc gdyńskiego tła. Tak
widzę dotychczas obejrzane przeze mnie przedstawienia teatru Gdynia Główna.
W
ramach tegorocznego „Pociągu do miasta” wystąpiło siedem zespołów teatralnych z
Krakowa, Szczecina, Rzeszowa i Łodzi. Tematem poszczególnych tegorocznych „skrawków”
są relacje, a więc: relacja z samym sobą, relacja z innym, relacja z bliskimi,
a także – z grupą, a nawet z przedmiotami.
Podziemna
Scena Teatralna Szczecin w przedstawieniu „Świadek” skupiła się na relacji z
grupą, Bogiem i samym sobą. Czy możliwe jest bycie w zdrowej relacji w każdej
z jej form? Wychowany w rodzinie i w wierze Świadków Jehowy Łukasz dorastając
nie czuje się akceptowany we wspólnocie. Gdy młody człowiek stopniowo odkrywa
własną odmienność, napawa go ona takim lękiem, że pragnie odciąć się od swojego
ciała. Fantazjuje o zmianie, skrzywdzeniu samego siebie, być może z nadzieją,
że bez znienawidzonego, budzącego w nim tak wiele emocji i pragnień organu,
jakim jest penis, zostanie ponownie zaakceptowany przez wspólnotę.
Do
fantazji o aktach autoagresji mogła zainspirować bohatera najkrótsza i
najstarsza z Ewangelii, czyli Ewangelia wg św. Marka. „Jeśli twoja ręka jest
dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do
życia wiecznego, niż z dwiema rękami [...]” (Mk 9, 43-48). Czy takie słowa
można dziś interpretować dosłownie – czy kiedykolwiek można było? Czy jakakolwiek
religia namawiająca otwarcie do krzywdzenia siebie lubi innych może mieć dziś
posłuch? Tak często z nawoływaniem do wojny i nietolerancją łączy się
islam, a co z chrześcijańskim Bogiem, Jahwe? Świadkowie Jehowy bez końca, na
ulicach, placach i w domach, nie tylko w uczonych dysputach, ale i w
codziennych rozmowach, starają się znaleźć w świętych księgach odpowiedzi na pojawiające
się każdego dnia pytania, rady na ludzkie problemy. I znajdują. Jeśli traktować
Pismo dosłownie – odpowiedzi są przecież takie proste… I tak nieludzkie.
„Świadek”
to historia jednego człowieka. A przecież tak naprawdę jest to z pewnością
historia milionów – tych, których psychika, zdrowie, a czasem nawet życie
ucierpiało w wyniku poczucia wstydu, braku akceptacji, a wręcz obrzydzenia
i nienawiści do samego siebie, swojego ciała, swoich pragnień i marzeń,
nieakceptowanych przez wspólnotę, kierującą się sztywnymi regułami wiary.
Patrzę
na wizualizacje na ścianie budynku Przystani Sąsiedzkiej na Oksywiu i przypominają
mi się ciała męczenników, ciała w filmach, w których bohater doświadcza
mistycznego objawienia, i ciała z „Oczyszczonych” Sary Kane. Jaką drogę przebyliśmy
od przedstawienia Krzysztofa Warlikowskiego z 2001 roku, z którego widzowie
wychodzili, bo tym, czego nie byli w stanie znieść, nie był ogłuszający dźwięk czy
poruszające sceny przemocy, ale scena pocałunku dwóch mężczyzn?
Pamiętam
widzów wychodzących wtedy z wrocławskiego teatru. W sierpniu 2025 roku w Gdyni
nikt nie wychodzi z podwórka. Pociąg do miasta jedzie dalej. Czyżby tabu nie
było tak silne? Czy seksualność i tożsamość świadków Jehowy to temat, którego
nie wolno poruszać? Forma bluźnierstwa? Odnajdujący swoją własną drogę Łukasz,
zanim stanie się Robertem, spróbuje zapomnieć o tym, czego chce. Stara się „nie
dać” i nie zatracić w swoich – postrzeganych przez grupę jako bluźniercze
właśnie – myślach i pragnieniach. Zamiast tego będzie zatracać się w głośnej,
klubowej muzyce, skrywającej to, co nieakceptowane, zalane kojącą miksturą
alkoholu, prochów i środków przeciwbólowych. To nie jest beztroska zabawa. To
rozpaczliwa próba znalezienia choć paru chwil i choć kilku ludzi, którzy nie
wzgardzą ani nim ani jego życiem seksualnym, jeśli będzie je prowadził zgodnie
ze swoimi upodobaniami. Niezgodnie ze sobą uprawiać seksu nie jest w stanie.
Przestaje, gdy nie staje – i rusza dalej.
W
tekście Roberta Rienta pojawia się dużo niedomówień, cytatów, pragnień
wypowiedzianych częściowo i niepełnie. Obecni na scenie przez cały czas Aleks
Joński i Michał Przybyszewski rozmawiają, śpiewają, krzyczą i tańczą, starając
się wyrazić siebie, a przecież czasem brakuje im języka. Zostają gesty,
czułość, zainteresowanie, bliskość cielesna. Czy te dwie postacie łączy wspólne
ego? Wspólnie śpiewają piosenki ku chwale Jehowy, razem doświadczają i biegają
wkoło charakterystycznych siedzeń z SKM, najbardziej trójmiejskiego elementu
przedstawienia, w rytm głośnej, rytmicznej muzyki. Ich relacja ulega zmianie,
podobnie jak zmieniają się wykonywane przez nich wspólnie na scenie czynności.
Dziś przyjaciel, jutro kochanek – podsumowują.
Zmiana
formy relacji z Bogiem, grupą i bliskim to faktyczny temat tekstu
wyreżyserowanego przez Arkadiusza Buszko. Która z tych więzi przetrwa próbę
czasu? Kto zaakceptuje przemianę bohatera – Bóg, grupa, rodzina….?
„Świadek”
to nie tania prowokacja, a stawianie pytań, które stawiać trzeba. Poruszająco
przedstawiona walka bohatera o uchwycenie, odnalezienie i pogodzenie się ze
sobą samym zostaje pokazana w świetle reflektorów, na środku oksywskiego boiska.
Tożsamość Łukasza nie jest tu tematem pobocznym ani żartem – nie żartuje się
ani z jego potrzeb duchowych, ani cielesnych. Obrządek i wierzenia świadków
Jehowy pokazane są z szacunkiem, nawet jeśli trudno je zrozumieć. Łukasza i
jego pragnienia też może być trudno zrozumieć, nie będąc w jego skórze, ale
dzięki takim przedstawieniom na pewno jest to bardziej możliwe.
Marta Nowicka
Spektakl "Świadek" Podziemna Scena Teatralna / Szczecin
Komentarze
Prześlij komentarz