SKRAWKI MIEJSKIE – ANATOMIA ZDARZEŃ. KIESZENIE PEŁNE WSPOMNIEŃ

 

W ramach tegorocznego „Pociągu do miasta” wystąpiło siedem zespołów teatralnych z Krakowa, Szczecina, Rzeszowa i Łodzi. Tematem poszczególnych tegorocznych „skrawków” są relacje, a więc: relacja z samym sobą, relacja z innym, relacja z bliskimi, a także – z grupą, a nawet z przedmiotami.

To im właśnie poświęcone jest przedstawienie „Anatomia zdarzeń. Kieszenie pełne wspomnień”, wyreżyserowane przez Joannę Gerigk z Latającego Teatru Kantorowi z Rzeszowa. Wszystkie krzesła dla widzów na boisku Zespołu Szkół Chłodniczych i Elektronicznych w Gdyni były zajęte. Sierpień nad polskim morzem, ludzie w kurtkach zimowych i czapkach z pomponem, otuleni przemyślnie zabranymi z aut ciepłymi kocami. Prawie nie zmarzłam tylko dlatego, że wzięłam ze sobą pół szafy ubrań – ale czego się nie robi dla sztuki.

Stacja Relacje w tej odsłonie festiwalu skupia się na więzi z przedmiotami, które budzą wspomnienia – takie same lub podobne u wielu osób. Przedmioty te to echo wspólnego doświadczenia kulturowego, związanego z dorastaniem w tym samym miejscu i czasach.

Zegarek, karty do gry, krzyż na kolędę, sztuczna szczęka – to nośniki pamięci, które ułatwiają komunikację na temat wspólnego doświadczenia. Złożona z ośmiu osób grupa aktorów wspomina dzieciństwo, posługując się przedmiotami jak punktami orientacyjnymi na mapie. Jedna osoba dopowiada coś do doświadczenia drugiej, razem rozkładają na części niezrozumiały kiedyś rytuał, dziś stanowiący trzon wspomnienia domu rodzinnego.

Przedmiotom towarzyszą określone czynności: karty się układa i tasuje, zegarek się nakręca (cóż za prehistoryczne doświadczenie!), szkatułkę się otwiera z oczekiwaniem i nadzieją na słodkości. To właśnie te rytuały odtwarzamy w pamięci, usiłując zrozumieć swoje pierwsze potrzeby, marzenia i lęki. Niezrozumiały, ale odtwarzany z odpowiednim namaszczeniem rytuał powoduje, że każdy z tych artefaktów przenosi bohaterów do sfery sacrum.

Rzeczywista sfera sacrum jest traktowana przez dzieci tak, jak wszystko: z niecierpliwością. Każdy z bohaterów opowiada o tym, jak walczył z głodem lub przemożną chęcią wysikania się podczas mszy świętej. W kościele nie przestają im lecieć z nosa smarki, po ich głowach skakać wszy, a po genitaliach – owsiki. Bardziej „magiczna” i wyjątkowa zdaje się przekazywana z ust do ust landrynka niż ciało Chrystusa, zaklęte w trudnym do wymówienia i pojęcia dziecięcym rozumem tabernakulum.

PRL widziany oczami dziecka to, jak u Marcela Prousta, smaki i zapachy – oraz związane z nimi emocje. Mała dziewczynka zjadła pachnącą szynkę, przewidzianą dla całej rodziny, i teraz skulona, wystraszona, chowa się pod stołem, obserwując gorączkowe poszukiwania i zamieszanie w pokoju. Fluoryzacja i płyn Lugola też wiążą się z intensywnymi smakami i wspólnym staniem w kolejce, a potem wystawianiem języka w oczekiwaniu na swój przydział.

Przyjeżdża mityczna rodzina z Ameryki. Prezenty od nich kuszą, dolar szeleści, dziecięce rączki trzymają łapczywie symbol bogactwa, usiłując pojąć jego wartość. Otrzymane w paczkach sukienki nosi się tylko od święta. Wtedy, kiedy babcia wyjątkowo długo maluje usta na bardzo niedzisiejszy kolor, szminką o zapachu starej skóry i roztopionego plastiku. 

Świat maluchów, do którego przenosi nas Joanna Gerigk z zespołem aktorów, wypełnia bieganie od jednej kryjówki do drugiej, zastanawianie się nad tym, jaka potrzeba fizjologicznie domaga się realizacji w tej chwili, teraz, zaraz, a także specyficzne artefakty, takie jak przekazywane z ust do ust cukierki czy cukrowy zajączek, któremu najpierw odgryza się główkę, bo tak każe niepisany dziecięcy obyczaj.

Kiedy już i aktor i widz napełni wspomnieniami kieszenie, czas zakończyć przedstawienie. Zakończenie jest klamrowe. W biały obrus, który od początku wprowadzał nastrój ze sfery sacrum, bo – wraz z krzyżem – kojarzył się z niezbędnym wyposażeniem kościoła, spakowane zostają wszystkie rzeczy, które „wystąpiły” w przedstawieniu i wywołały określone wspomnienia.  Wszystkie te zwyczajne-niezwyczajne przedmioty, którym poświęcona była sztuka, zostają zawinięte w biały obrus i schowane – nie można już im się przyjrzeć, poczuć ich ciężaru w dłoni i snuć na ich temat opowieści. „Takich zdjęć się nie wyrzuca” – mówi jeden z bohaterów – i tak magiczne artefakty przestają być artefaktami, a stają się rekwizytami, bo nie ma już osób, które były z nimi powiązane....

Czy są dziś jakiekolwiek zdjęcia, których się nie wyrzuca? Za kilkanaście lat nie zajrzymy do kilkuset zdjęć z jednego z weekendów w Berlinie czy Warszawie. Jednak póki nie przytłoczył nas nadmiar koniecznych do zachowania dla przyszłych pokoleń obrazków z przeszłości, przechowywanie i odkrywanie pamięci przedmiotów ma sens i może przynieść radość ze wspólnego wspomnienia. I chwilę zadumy – i to właśnie daje „Anatomia zdarzeń”.


Marta Nowicka



Spektakl "Anatomia zdarzeń. Kieszenie pełne wspomnień"

Tekst: Joanna Gerigk i zespół | Reżyseria: Joanna Gerigk
Obsada: Monika Adamiec, Karina Góra, Anna Jamrozek-Sowa, Monika Nitkiewicz-Mitrut, Grażyna Tabor, Przemysław Buksiński, Marcin Woszczewski, Julia Maziarz
Czas trwania: 70 min
LATAJĄCY TEATR KANTOROWI  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szczegółowy program Festiwalu

„MyLove. Lekcja, której nie możemy oblać” (Manifest po spektaklu Rafała Matusza w wykonaniu Filipa Cembali)