Recenzja utworów z festiwalu „Pociąg do miasta” 4-10 sierpnia 2025, edycja XI.

 

Świadek

Utwór ten, dla mnie, ukazuje opresyjność, która występuje w każdej ideologii.

W tym przypadku dotyczy osobistych przeżyć autora tekstu, byłego Świadka Jehowy.

Zbitkami pojęć typu „był potop” wdrukowuje się określony sposób myślenia, który nie pozwala na żadną inność.

Co ciekawe, religie bardzo interesują się seksualnością człowieka.

Świadek to reakcja na takie zainteresowanie.

Ukazuje szamotanie się bohaterów z matnią narzuconych religijnych wytycznych.

Ekspresyjna gra aktorów podkreśliła tragizm sytuacji.

 

Jeszcze Polska nie zginęła.

Utwór szokuje.

Na ekranie ukazuje się syn bohatera „Seksmisji” jako prezydent Polskiej Republiki Żydowskiej.

Aktorzy na scenie rozmawiają bardzo miło, ciepło, nawiązują kontakt z widownią.

A na końcu szykują komorę gazową dla wszystkich innych, uznanych za niegodnych życia we wspaniałej Polskiej Republice Żydowskiej.

To gorzka przestroga przed skutkami omnipotencji (wszechmocy) władzy państwowej.

Przed II wojną światową Żydzi nie mieli własnego państwa.

To poskutkowało holokaustem przeprowadzonym przez państwo niemieckie. Niemcy – nie jacyś oprawcy, ale w większości tzw. porządni obywatele – byli w to zaangażowani – zadziałała skuteczna propaganda państwowa.

Teraz, porządni obywatele Izraela, zwalczając Hamas, głodzą i zabijają kobiety i dzieci, nie uznają Palestyńczyków za ludzi. 

Ten utwór zachęca do głębokiej refleksji i odrzucania wszelkich przejawów niechęć-nienawiści do obcych, którymi w każdej chwili może być każdy z nas.

 

MyLOVE

Filip Cembala to gwiazda Internetu. Było to widać po frekwencji – nie wszyscy chętni zmieścili się w pomieszczeniu

Ja nic o nim nie wiedziałem. Jak wyszła kobieta i śpiewała to ja myślałem, że to kobieta – a to był On.

Jak się przebrał – był mężczyzną, czyli kimś innym.

I o tym jest cały spektakl – o inności, którą należy zaakceptować a nie tylko tolerować.

Występ Filipa Cembali tego dotyczy. Mam wrażenie, że podkreślił to w rozmowie z widzami mówiąc, że nie lubi słowa tolerancja.

Przypomina mi się stary dowcip – dyrygent mówi, że ma w orkiestrze kilku tzw. innych ale mu to wcale nie przeszkadza (taki jest tolerancyjny), a na to drugi dyrygent, że on nie wie jakie inności ma u siebie w orkiestrze.

Ideologia (religijna czy polityczna) – ulubione słowo byłego prezydenta Polski – usiłuje inności i indywidualności zglajchszaltować czyli zlikwidować na siłę różnice w sposobie myślenia i działania ludzi.

Ci, którzy doprowadzili do śmierci Milo nie uważali że robią coś złego – tak działa ideologia.

Filip Cembala wykrzyczał, że tak nie jest.

 

Anatomia zdarzeń. Kieszenie pełne wspomnień.

Przedstawienie Latającego Teatru Kantorowi. Nazwa teatru tłumaczy wszystko.

Przedmioty z dzieciństwa, z dawnych lat ożywają wspomnienia, które przypominają tych co odeszli lub różne sytuacje.

Niezwykłe zdarzenie, które nie jest zwykłym naśladownictwem a twórczym rozwinięciem filozofii (jeżeli o takiej możemy mówić) Tadeusza Kantora. 

Innymi słowy – jak realizm niepostrzeżenie przemienia się w surrealizm – a o człowieku przypominają często drobne rzeczy jak stara zabawka, zęby mleczne czy sztuczna szczęka.

 

Ostatnie miłe  wspomnienie.

Niezwykły utwór napisany przez córkę, która przeżyła śmierć rodzica chorego na AIDS.

Ukrywał to udając przewlekłą grypę.

To szamotanie się córki z umierający, różne przypomnienia wypełniają gęstą osnową zdarzenia brawurowo zagrane przez Magdalenę Lamżę.

Dla mnie grozę sytuacji toczącej się do nieuniknionego finału podkreślał dźwięk kontrabasu. 

Pouczająca była również dyskusja na widowni o potrzebie badania się na AIDS, którym można się zarazić przez banalną wizytę u dentysty czy przekłucie uszu.

 

The chairs

W tłumaczeniu krzesła. I rzeczywiście dwóch absolwentów Akademii Muzycznej (wydział choreografii) na przykładzie tańca z krzesłami pokazali różne stany emocjonalne, które przeżywa każdy człowiek.

Pokazali jak samotność może być bolesna.

The chairs to wspaniały spektakl baletowo-teatralny, przypominający Polski Teatr Tańca Conrada Drzewieckiego.

Jest nie tylko o samotności , ale też o skomplikowanych relacjach międzyludzkich – prawdziwy teatr życia.

Brawo!!!

P.S. Jeszcze jeden szczegół, ale jakże ważny. Taniec był dynamiczny, po dużym wysiłku fizycznym można doznać zadyszki. Tymczasem każde wypowiadane słowo było zrozumiałe – to duża sztuka.

                                                           

Stany mieszane

Lena Witkowska to gwiazda nowego pokolenia. Uprzedzony zostałem, żeby nie siadać przy scenie, dlatego wybrałem ostatni rząd dla widowni.

Wybór był słuszny, pomimo takiej odległości i tak poczułem masowanie organów wewnętrznych ciała niskimi dźwiękami wydobywającymi się z instrumentów.

Początek był trudny do pojęcia, potem śpiew był bardziej zrozumiały.

Utwór „Sumienie” – wstrząsający, znakomicie wykonany.

Potem, z przyczyn obiektywnych, musiałem opuścić to miejsce, dlatego więcej nie mogę komentować.

Jedna tylko uwaga ogólna – jako przedstawiciel tak zwanego starszego pokolenia – pamiętam jak starsi przyjmowali śpiew Niemena – pytali się dlaczego tak wrzeszczy - a teraz to klasyk.


Adam Przyborowski


fot. Krzysztof Winciorek

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szczegółowy program Festiwalu

„MyLove. Lekcja, której nie możemy oblać” (Manifest po spektaklu Rafała Matusza w wykonaniu Filipa Cembali)

SKRAWKI MIEJSKIE – ANATOMIA ZDARZEŃ. KIESZENIE PEŁNE WSPOMNIEŃ