Krzesła nie tyle rozśpiewane, co roztańczone - Recenzja spektaklu "The Chairs"
Nie pierwszy raz miałem możliwość oglądać teatr tańca, zwłaszcza pośród repertuaru festiwalowego. Jednak jest to pierwszy raz, kiedy postanowiłem podjąć wyzwanie i spróbować zrecenzować ten rodzaj przedstawienia. "Na pierwszy rzut mózgiem" - cytując nieśmiertelne powiedzonko mojego profesora od logiki - no dobrze, ludzie tańczą, czasami wpleciony jest kawałek bądź kilka kawałków tekstu, i w sumie więcej tańczą niż mówią. Oczywiście, że wariant recenzji jako pierwsze, co przyszło do głowy, jest mierny. Pora wejrzeć głębiej...
Sens "The Chairs" polega na przedstawieniu zmian, jakie zaszły w relacjach międzyludzkich, zwłaszcza w sferze matrymonialnej. Otoczeni miriadami bodźców, nie tylko pośród zgiełku miasta czy zadań w pracy, ale również i poprzez bombardowanie się nimi również poprzez smartfony, laptopy oraz inne wszechobecne ekrany; mogąc wybierać to, z kim chcemy się kontaktować a z kim niekoniecznie - cóż, spektakl odwzorowuje narastającą wzajemną wybiórczą alienację oraz spłycenie kontaktów między ludźmi. W dużej mierze skupienie zostało skierowane na jakość relacji, przede wszystkim w kwestii randkowania w dobie wszechobecnego dostępu do Internetu. Aktorzy, nieraz z minimalnym użyciem słów, pokazywali etapy tworzenia się więzi między dwojgiem zainteresowanych sobą ludzi, odzwierciedlając w tańcu zarówno pierwsze kroki i kontakty, ale też i momenty występujące nierzadko już w dojrzalszych związkach. Przytaczali także przykłady tego, jak dziwne zachowania można napotkać na arenie poszukiwania swojej drugiej połówki innej niż schłodzone pół litra w lodówce: choćby wysyłanie zdjęć genitaliów przez nieco bardziej rozochoconych "amantów"; przypadki poligamii i przewrotnej, wykalkulowanej niewierności; czy też tworzenie "furtek", jak choćby w przypadku pojedynczej opisanej sytuacji, gdzie druga osoba chciała również sypiać z innymi ludźmi, o czym nie informowała na początku znajomości (jeden z przypadków tekstu w sztuce).
Tytułowe krzesła w sztuce były nieodłącznym i kreatywnie używanym rekwizytem, nieraz służącym jako podpora, innym razem używane w sposób, którego by się nie spodziewano. Nawiązując do tego szczegółu, łapię się na rozmyślaniu nad jedną ze scen: otóż, jednoznacznie sensem jej był konflikt między dwojgiem ludzi - nie ulega to wątpliwości. Jednakże, kiedy w większości scen tancerze korzystali z dwóch krzeseł, tak tym razem było między nimi jedno. Cóż miało ono symbolizować, wyrywane między sobą lub używane jako przynęta? Uczucia? Afekty? Relację samą w sobie? Trudno określić. Jedyne, co na pewno przychodzi mi do głowy, to niedobór czegoś kluczowego w bliskiej relacji, co stawało się narzędziem do walki o dominację lub kontrolę.
Dzięki wspaniałej pogodzie, jaka towarzyszyła tegorocznej odsłonie Pociągu do Miasta, mogliśmy cieszyć oczy i dusze występami w plenerze. Dlaczego piszę o tym właśnie tutaj? Cóż, jest to o tyle kluczowe, że przy okazji właśnie tej sztuki miałem okazję obserwować nietypowy fenomen i zaskakującą wartość dodaną, która jeszcze bardziej spowodowała, że przedstawienie było ciekawe. Otóż, w początkowych scenach sztuki, kiedy na horyzoncie widać było resztki łuny zachodzącego słońca, dało się zauważyć - dwukrotnie, na dodatek - parę nietoperzy, latających nad głowami aktorów. Co najlepsze - ruchy małych lotników zgrywały się niemal perfekcyjnie z muzyką, jak i ruchami tańczących na scenie. Takie drobne, ledwo wychwytywalne i nieraz przypadkowe szczegóły, są w mojej opinii wartością dodaną do samej formy grania pod przysłowiową chmurką.
Krótkim słowem podsumowania całości: spektakl nietypowy w formie, odzwierciedlający nieraz ponure realia rynku matrymonialnego, a zarazem lekki i pełen cudownej muzyki. Chętnie obejrzałbym jeszcze raz, żeby zrozumieć więcej.
Kacper "Katz" Jędrzejczak
Spektakl „The Chairs” Kuza / Kozłowska / Łódź
Tekst: Joanna Chmielecka
Reżyseria: Joanna Wolańska
Obsada: Adam Kuza, Sara Kozłowska
Czas trwania: 45 min
Komentarze
Prześlij komentarz