Jeszcze Polska nie zginęła, KIEDY! MY - Polacy! - żyjemy


"Jeśliby Bóg nie dał Żydom Polski jako schronienia, los Izraela byłby rzeczywiście nie do zniesienia".
A może powinno być: Jeśli Polacy nie daliby Żydom schronienia, los Izraela byłby nie do zniesienia?


Jeszcze nie przebrzmiały odczucia i wrażenia po obejrzeniu wczorajszego spektaklu, ale właśnie tak na gorąco chcę się nimi podzielić. Spektakl wzbudził we mnie mieszane uczucia. Już sam tytuł, który nie jest właściwym tekstem hymnu, zamienione zostają bowiem słowa "kiedy" na "póki" co zmienia całkowicie znaczenie tego zdania i budzi emocje oraz wyczula na podprogowe przekazy. Od samego początku trwania spektaklu dało się wyczuć, że aktorzy chcą przeprowadzić z widzami swego rodzaju grę, zabieg co we mnie osobiście spowodowało pewien dystans i blokadę czy na pewno chcę brać w tej grze udział. Niby na wesoło, niby z lekkością, ale właściwie po co, co się pod tym kryje? Z obserwacji wynikało, że zdecydowana większość widzów przyjęła też właśnie taką raczej mocno zdystansowaną postawę niezbyt chętnie odpowiadając na zadawane pytania i wchodząc w interakcję z aktorami. Oglądając ten spektakl właśnie z takiej pozycji doszłam do takich wniosków, że tematyka męczeństwa i zagłady Żydów i ciągłego przypominania o tym na cały świat we mnie się po prostu już przeżyła. Okropny los spotkał ten naród, ale mieszkając tu na Pomorzu od 17 lat, poznając historię kaszubskich rodzin, dramatów, które przeżyły, obozów, trudów życia Żuławiaków, Polaków uważam, że trudno dywagować, które zło było większe czy to, którego doświadczali Żydzi czy to, które Polacy. Zło jest złem i nie da się go wartościować. Wojna jest złem, zawsze. Jedyna droga, która prowadzi do wyjścia z postawy męczeństwa to odpowiadać dobrem i czynić dobro silniejszym, wzmacniać je a nie szukać winnych, uwagi i współczucia. Aktorzy opowiadają swoje osobiste traumy, przeżycia, ale czy my Polacy takich traum nie nosimy w sobie? Czy nasze rodziny nadal nie przerabiają powojennych historii? Budzi to we mnie emocje. Nie należy zapominać o historii, ale trzeba iść dalej, coś przerobić, przetrawić, zbudować na tym dobro, bo inaczej ta historia się powtórzy. Ciekawą obserwacją jaką wyniosłam z tego przedstawienia była postawa Pani Doroty, która odpowiadając na pytania widowni po spektaklu wyrażała wiele wątpliwości co do tego spektaklu i to uważam za pozytywny sygnał.

Na pewno na uwagę i na plus zasługuje też pomysłowość realizacji tego spektaklu, połączenie różnorodnych form (nagrania telewizyjne, śpiew, taniec, próba interakcji z widzami poprzez pytania do publiczności, głosowanie) w taki sposób, że widz nie nudzi się. Dzięki jego dynamice jest utrzymywany cały czas w pewnym napięciu - co on tu za chwilę może jeszcze zobaczyć lub usłyszeć jeśli oczywiście wcześniej nie zostaną przekroczone jego granice i widz nie zdecyduje się wyjść ze spektaklu.


Żadna skrajność nie jest dobra i każda akcja wywołuje reakcję. Trzeba o tym pamiętać. Potrzeba nam wszystkim mądrości, dobrej woli i miłosierdzia, żeby historia się nie powtarzała.

 

Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy.

Ania Matuszak





Reżyseria i tekst: Michael Rubenfeld, Dorota Abbe
Obsada: Michael Rubenfeld, Dorota Abbe, Maja Polka
Scenografia: Monika Kufel
Czas trwania: 90 minut


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szczegółowy program Festiwalu

„MyLove. Lekcja, której nie możemy oblać” (Manifest po spektaklu Rafała Matusza w wykonaniu Filipa Cembali)

SKRAWKI MIEJSKIE – ANATOMIA ZDARZEŃ. KIESZENIE PEŁNE WSPOMNIEŃ