“NASZA RACJA”, czy kogoś innego
Pamiętam
dobrze dzień kiedy było mi dane obejrzeć ten spektakl. W drodze autem do muzeum
emigracji czytałam ulotkę festiwalu “Pociąg do miasta”. Obawiałam się tego
występu. Obawiałam się tego, że po prostu nie będzie dla mnie. W tym sensie, że
będzie dla mnie nudny i nie wywoła żadnych refleksji we mnie pod koniec. W
tamtym momencie nie wiedziałam jak bardzo się myliłam. Wchodzą na hol, który
się przemienił w lokal z tamtych czasów, zapominamy gdzie tak naprawdę
jesteśmy. Teraz, jak już w odległości paru dni wspominam ten spektakl to moja
ocena i odczucia co do niego nie zmieniły się ani trochę.
Tutaj
nie zacznę tak typowo, bo ciężko mi powiedzieć coś więcej o reżyserii. Po
prostu było to wykonane świetnie i tyle w temacie. Jedyne co mogę wyznać, co
delikatnie zwróciło moją uwagę to to, że początek nie miał efektu “łał”, taki
efekt na przykład miał spektakl “Kapral w Kościółku”, gdzie aktorzy wyszli na
scenę uśmiechnięci, głośni i już od początku mieli aktywny dynamiczny kontakt z
widownią. Lecz jednocześnie nie chcę przekazać tym, że wstęp spektaklu był
nieodpowiedni. Patrząc z punktu startowego widzimy bardzo dziwne zjawisko na
scenie, ale im dalej brniemy w treść spektaklu tym bardziej wczuwamy się w
format kabaretu lat 20-stych i zaczynamy się śmiać, wczuwać, brać aktywny
udział i utożsamiać się z treścią. Świadczy to, że spektakl był świetnie
wyreżyserowany. Budował naszymi emocjami dom, cegiełka po cegiełce aż do
wielkiego tornada na końcu, które zmiotło wszystko ze sceny, a pożegnani
zostaliśmy tylko “nagą” osobą bez żadnych zwariowanych, wcześniejszych
kostiumów, która kryła się pod tymi wszystkimi maskami i granymi postaciami. To
było coś niesamowitego. Zarówno treść spektaklu i reżyserie można uznać za
wybitną.
Aktorka
Lena Witkowska, która niosła sama na swoich barkach spektakl, wykonała
niezwykłe dzieło. Po każdej scenie widz został wbity w fotel i miał chwile na
poukładanie myśli na kolejną cudownie zagraną scene. Tutaj nie tylko chodzi o
dobry kunszt aktorski Pani Leny, ale również o władzę nad swoim ciałem, nad
twarzą. Bardzo duży wpływ na odbiór spektaklu ma mimika i gesty. Pod tym
względem nie ma co się przyczepić do Leny Witkowskiej. Nie da się po prostu.
Powiedzenie, że zagrała ten cały spektakl sama “dobrze” jest niewystarczające.
Moim zdaniem to wszystko co wykonała, każde mrugnięcie było nie dość, że
przemyślane i pasowało do sytuacji, to wprowadzało nas w stan, jakbyśmy
naprawdę cofnęli się o te parędziesiąt lat wstecz. Myślę, że jeśli ktoś miałby
do powiedzenia coś co definiowało by o złej grze aktorskiej Pani Leny to jestem
w stanie wstać i się z tą osobą kłócić, ponieważ mam w rękawie wystarczającą
ilość argumentów dlaczego się myli. Haha. Lecz spokojnie wiem, że każdy może
mieć inne zdanie.
Już
we wstępie powiedziałam dużo o scenografii, ale mam wrażenie, że to nie
wystarcza. Opisanie jej zajęłoby dużo
czasu. Po prostu powiem, że styl drogiego lokalu i ta scena, która miała w
sobie tyle nowoczesnych zastosowań i co rusz wprowadzała nas w inny świat.
Czapki z głów dla tego kto wymyślił tak szeroki wachlarz możliwości
funkcjonowania tak małej przestrzeni.
Ostatnia
kwestia jaką chciałabym poruszyć przed swoją opinią, oceną i podsumowaniem to
kostiumy. Zmiany ubioru były tam ciągle. I mam wrażenie, że to właśnie dzięki
kostiumom widzowie mogli stwierdzić, że pojawiła nam się nowa postać. To bardzo
rozjaśniało wiele spraw.
Nawet
nie wiedzą państwo jak wiele drugiego dna i przesłanek udało mi się ujrzeć w
tym spektaklu. To po prostu niepojęte, że za darmo mogłam ujrzeć tak wyśmienity
spektakl. Było wiele momentów śmiechu, strachu i przerażenia prawdą. Czasami
otaczamy się własnymi wyobrażeniami świata, przez co prawda staje się dla nas
bardzo straszna. Lecz na pewno trzeba ją zobaczyć. Ujrzenie prawdy na tym
spektaklu, poprzez absurd, śmiech, nagrania dźwięku i piosenki, mogło być
najlepszym co mi się przydarzyło w ostatnim tygodniu. Dziękuję za to wszystkim,
co angażują się w festiwal “Pociąg do miasta”. Ten spektakl uzyska ode mnie,
jak najbardziej, pozytywną ocenę. Ciężko inaczej. Uważam, że zasługuje on na
8/10, czyli działając matematycznie 4/5. To wysoka ocena jak na mnie i na moje
standardy, ale wiem, że ten spektakl zapamiętam na bardzo długi czas. Myślę, że
nie tylko ja.
Anna Szamotulska
Komentarze
Prześlij komentarz