KAPRAL W KOŚCIÓŁKU”, chyba częściej wybiorę się do tego kościoła

Spektakl, który udało mi się obejrzeć w trzeci dzień festiwalu “Pociąg do miasta” sprawił, że szłam pod pełnym wrażeniem i z wielkimi emocjami w drodze powrotnej do domu. Mimo iż sama treść spektaklu “Kapral w Kościółku” nie wzbudziła we mnie emocji, nawet przedstawienie równych historii nie sprawiło, że weszłam w ten podniosły emocjonalny stan po spektaklu. Długo zastanawiałam się co wywołało we mnie taki zachwyt. Potrzebowałam na pewno paru dni na ochłonięcie aby w końcu dojść do wniosku, że to wszystko zasługa formatu. O tym spektaklu można na pewno ogrom dobrych rzeczy powiedzieć i zauważyć. Niektórzy mogą mnie zjeść za to, że ja i tak stwierdzę, że te emocje, które towarzyszą nam po obejrzeniu tego występu to wszystko zasługa formatu. Lecz co mam na myśli przez format już zaraz państwu wytłumaczę.

            Niestety zanim przejdę do mojej recenzji muszę wyznać, że dopiero rozgryzłam sprawę z tym spektaklem, po wysłuchaniu recenzji Tomasza Raczka na temat części drugiej “DIUNY”, która miała swoją premierę w 2024 roku. Dopiero po przesłuchaniu podcastu na temat tego filmu, uświadomiłam sobie, że to dokładnie to stwierdzenie o “formacie” mi brakowało do napisania tej recenzji. Oczywiście nie zamierzam tutaj plagiatować recenzji Tomasza Raczka. Nie dość, że byłoby to nieuczciwe to jednocześnie prowadziłoby do nikąd, ponieważ te twory artystyczne zbyt się od siebie różnią i mają inny sens bytu oraz treść.

            Format w tym spektaklu, który tak zachwalam i dalej będę to robić, polega na doborze świateł, scenografii oraz sposobu przedstawienia scen. Również w dużej kwestii format opiera się na sposobie w jaki aktorzy grają. Warto byłoby tutaj wspomnieć, że w tym wypadku aktorzy odpowiadali również za reżyserie i scenariusz tego spektaklu. Za to powinniśmy ściągnąć czapki z głów i wręczyć im ogromne oklaski, ponieważ wykonali świetne dzieło.

            Świetne przejścia pomiędzy scenami. Wspominam o tym, ponieważ rzadko kiedy spotkałam się z tak płynnym przejściem do następnej sceny. Aż pozwolę sobie na przykład:

Dwójka aktorów na scenie zaczyna mieć kłótnie o to, że jeden z nich jakoś dziwnie nagle chciał zakończyć rozmowę na co ten drugi reaguje i pyta się czy źle mu pachnie z buzi. Niestety nie dostaje jednakowej odpowiedzi, ponieważ pierwszy aktor już wyszedł ze sceny. Pozostawiony mężczyzna w stresie, że odtrąca ludzi zapachem z jamy ustnej zaczyna wąchać swój oddech. Ten ruch zaczyna stawać się coraz większy i coraz bardziej karykaturalny. Później wchodzi muzyka i zaczyna się piosenka o…

Właśnie. To ta scena pokazuje jak bardzo płynne były przejścia i sama musiałam przyznać, że wąchanie własnego oddechu, które pasowało do poprzedniej sceny, zmieniło się w coś co zaczęło pasować do bohatera piosenki. To było niesamowite doświadczenie zobaczyć tyle połączeń między scenami.

            Scenografia, która składała się z jednocześnie niewielu składowych, mnożyła się gdy była używana wiele razy w różny sposób. Do tego trzeba powiedzieć o niesamowitym zestawieniu świateł. Szczególnie w scenie gdzie światło padało od dołu pod kątem w taki sposób, że na ścianie budynku było widać cienie postaci

Kostiumy w tym wypadku trupa teatralna wyposażyła się w podobny ubiór co dawało jakąś spójność w dynamicznym przebiegu. Mimo iż nie było żadnych momentów zmiany kostiumów na bardziej pasujące do sytuacji (oprócz rozebrania aktora do naga) to ubiór nie wpływał w żaden problemowy sposób z odróżnianiem zmian bohaterów.

Spektakl był nacechowany przesłankami, które były pokazane w formie drugiego dna. Jednocześnie nie były wypowiedziane, ale w jakiś sposób oczywiste dla widza. Odwaga aktorów jaką pokazywali podczas grania postaci w jakiś sposób zniewalała widzów. Krzyk, szept, płacz, karykaturalne zmiany zachowania oraz gesty. To wszystko składało się na niesamowitą głębie w ich działaniach. Pozwolę sobie powiedzieć, że ten spektakl wzbudził w trakcie jego trwania najwięcej skrajnych emocji. W żadnym miejscu nie był nudnawy, wręcz określiłabym go jako bardzo dynamiczny przekaz, jak największej ilości mądrość i poznania, jak największej ilości postaci. Co było jak najbardziej wspaniałe i wyśmienite zagranie. Pozwolę sobie powiedzieć, że jestem przekonana, że wielu aktorom by się nie udało zagrać takiego spektaklu i przytrzymać widowni w napięciu myślami przy sobie.

            Ten spektakl ocenię na 8/10. Co jest jak matematyka wskazuje oceną 4/5.  Jest na pewno parę malutkich wad jakie sprawiły, że nie mogę podwyższyć tej opinii, ale aż wstyd mi je wypowiadać gdyż wiem, że ten spektakl jest wyśmienity. Te minusiki to tylko moje zabójczo wygórowane preferencje.


Anna Szamotulska


fot. Krzysztof Winciorek



Kapral w Kościółku"
Scenariusz i reżyseria: Kuba Kapral, Marek Kościółek, Lena Witkowska
Obsada: Kuba Kapral, Marek Kościółek, Lena Witkowska
Kapral/Kościółek/ Witkowska / Teatr Ósmego Dnia / Poznań

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szczegółowy program Festiwalu

„MyLove. Lekcja, której nie możemy oblać” (Manifest po spektaklu Rafała Matusza w wykonaniu Filipa Cembali)

SKRAWKI MIEJSKIE – ANATOMIA ZDARZEŃ. KIESZENIE PEŁNE WSPOMNIEŃ