Legenda z Północy (recenzja spektaklu "Kopakonan - opowieść o kobiecie foce")

 

„Kopakonan - opowieść o kobiecie foce” to spektakl oparty na legendzie z Wysp Owczych, do którego scenariusz napisali Grzegorz Grecas (reżyser), Katarzyna Jackowska i Madi Rostkowska. W czasie trwania Ogólnopolskiego Festiwalu Teatralnego „Pociąg do Miasta” zaprezentowany został na pirsie Mariny Yacht Parku. To bardzo dobre miejsce dla tej sztuki, która przenosi nas na odległą północ duńskich wysp, na skrawek lądu otoczony wodą i owiany morską bryzą. W tym otoczeniu poznajemy historię kobiety-foki opowiadaną przez jedną z aktorek (Katarzynę Jackowską-Enemuo), która niczym dworski skald snuje swoją opowieść, splatając słowa z pieśniami i grą na instrumentach. Wszystko, co mówiła, było tłumaczone na PJM, czyli Polski Język Migowy przez dwie aktorki (Madi Rostkowską i Dominikę Kozłowską), które przy pomocy ruchu mówiły i śpiewały razem z nią.


Aktorki przedstawiły nam historię znaną chyba wszystkim, którzy w dzieciństwie czytali baśnie. Foki, łabędzie czy gołębice, zależnie od rejonu świata, w określoną księżycową noc zrzucają swoje zwierzęce skóry i stają się pięknymi kobietami. Ten motyw pojawia się często, szczególnie wśród podań ludów północy. Dobrze znają go na Islandii, w Finlandii i Norwegii. Właśnie legenda o kobiecie foce zainspirowała Hansa Christiana Andersena do napisania „Małej Syrenki”. To historia o miłości i zaufaniu, bo choć chłopak kradnąc foczą skórę, zmusza dziewczynę do pozostania, to z czasem ona odwzajemnia jego uczucie, które niestety niszczy brak wiary. W baśni, która musi mieć szczęśliwe zakończenie, wszystko dałoby się naprawić, a bohaterowie ostatecznie żyliby długo i szczęśliwie. Jednak legendy leżą bliżej rzeczywistości. Zaufać można tylko raz. Ale w tym spektaklu duży nacisk został położony na aspekt, który często zostaje pominięty, zmarginalizowany. Ważne miejsce w tej opowieści zajmuje bowiem syn Kopakonan i Olofa - Nyson, co po duńsku oznacza „nowy syn”. Bo to nie tylko opowieść o kobiecie-foce i rybaku, ale także o chłopcu, który staje się równie ważnym bohaterem, jak jego rodzice. Postawa Nysona wobec rzeczywistości, którą odkrywa, jest zapisana w jego imieniu, bo „nowy syn” to reprezentant nowego pokolenia i odmiennego postrzegania świata. Uświadamia sobie, kim jest, buntuje się przeciw ojcu Olofowi, którego imię jest równie symboliczne i oznacza „syna starego ojca”, bowiem reprezentuje on reguły rządzące „starym światem”. To ciekawy spektakl, który pozwala nam spojrzeć na znaną historię z zupełnie nowej perspektywy.


Również ze względu na sposób prezentacji spektakl jest niezwykle interesujący. Uświadamia nam, jak niezwykle teatralny i plastyczny jest język migowy. Kojarzymy go raczej ze sztywno siedzącym człowiekiem, czasem pokazywanym w rogu ekranu telewizora. A przecież tak, jak w języku fonicznym potrafimy zmieniać tempo, rytm, natężenie głosu, tak samo dzieje się w języku migowym. Tylko zmiany te następują nie w warstwie dźwiękowej, lecz w ruchowej. Każde słowo/znak może być pokazane na różne sposoby - szybko lub wolno, szeroko lub bardzo oszczędnie, a wszystko po to, by nadać odpowiedni wyraz wypowiedzi. Aktorki świetnie dopasowują się do siebie, mówią i śpiewają w dwóch językach, ale we wspólnym rytmie.


To interesujący spektakl, który warto zobaczyć ze względu na ciekawą i niecodzienną formę, jak i na treść, bo baśnie i legendy mimo pozornej prostoty zawierają wiele ważnych prawd o ludzkim życiu i są ciągle aktualne.

Beata Baczyńska,
Gdynia

Komentarze