W negatywie
Ludzkie oblicze nieludzkiej
zbrodni. Druga strona medalu. Negatyw. Aktorzy Teatru Trans-Atlantyk, kierowani
przez Paula Bargetto i własną wrażliwością, ożywili czarno-białe fotografie,
pokazując nam kulisy życia tych, którzy wymordowali miliony.
Drugi dzień festiwalu i kolejny spektakl o tematyce wojennej. „Album
Karla Höckera”
to sztuka napisana i wyreżyserowana przez Paula Bargetto. Inspiracją stał się
odnaleziony w 2006 roku album ze zdjęciami, należący do adiutanta komendanta
obozu w Auschwitz. Paul Bargetto, jak sam mówi, chciał pokazać drugą, mniej
znaną stronę wielkiej tragedii – opowiedzieć historię nie z perspektywy ofiary,
lecz kata.
Punktem wyjścia dla każdej sceny jest wyświetlane w tle zdjęcie. Aktorzy
naśladują sfotografowanych, tworząc coś w rodzaju żywego obrazu. Odgrywane
przez nich sceny są w pewnej mierze improwizowane, a obecny na widowni reżyser na
bieżąco zgłasza swe uwagi do zespołu aktorskiego. W główną postać Karla Höckera
wciela się Krzysiek Polkowski, który opowiada o swoim życiu, pracy w obozie,
czy też wyjeździe do ośrodka wypoczynkowego. Nie tylko on jednak dostaje na
scenie możliwość, by wypowiedzieć swe przemyślenia, podzielić się smutkami czy
radością. Każda postać bowiem ukazana jest w sposób głęboko ludzki, nikomu nie
odbiera się prawa do przeżywania i emocji. Otwiera to zupełnie nową furtkę w
sposobie postrzegania oprawców, którym zazwyczaj przypina się łatkę bezdusznych
potworów. Czy funkcjonariuszka SS może się zakochać? Czy podczas kilkudniowego
wypoczynku pracownicy Auschwitz mogą zbierać jagody i zajadać się nimi, pozując
do pamiątkowego zdjęcia? To wszystko
ukazane jest spektaklu, który poniekąd stara się oddać sprawiedliwość tym, na
których większość świata wydała wyrok bez odwołania.
Pomimo trudnej tematyki, sztuka nie jest utrzymana w poważnej konwencji.
Paradoksalnie, spektakl wydał mi się niemal nieproporcjonalnie lekki. Moje
wrażenie jest jednak spowodowane jednostronną narracją, którą zazwyczaj
prowadzi się w polskiej kulturze – wyraźne rozgraniczenie na dobrych i złych,
na ludzi i monstra. Przyzwyczajeni jesteśmy do sakralizacji ofiar i potępiania
katów, a każde odstępstwo uważane jest niemal za bluźnierstwo. Spektakl Paula
Bargetto przełamuje standardowy sposób myślenia, nie kalając przy tym
„świętości”, co wymagało odpowiedniego wyważenia. Również postawa samych
aktorów wyrażała przemieszanie szacunku z dystansem, który pozwolił im zrobić sztukę
nie z nienawiści do oprawców czy litości dla ofiar, lecz kierując się
obiektywizmem i uczciwością.
Podczas spektaklu aktorzy kilkakrotnie przełamali tzw. czwartą ścianę,
czyniąc komentarze autotematyczne czy też zwracając się do widowni. Najbardziej
zapadającą w pamięć sceną była prośba Krzyśka Polkowskiego, który wcielał się
akurat w psa Karla Höckera, by widzowie wspólnie z nim zawyli. Więc wyliśmy,
dając wyraz psiej miłości i tęsknoty do swego pana, którego zwykliśmy nazywać
zbrodniarzem.
Wśród rekwizytów użytych w spektaklu najwięcej emocji wzbudzały
niemieckie mundury SS, które co chwila zakładali i zdejmowali aktorzy. Wśród
wykonywanych na scenie gestów – salut rzymski. Jest to jedynie uwarunkowane
kulturowo skojarzenie, podobnie jak reakcja na brzmienie słowa Auschwitz.
Sztuka taka jak ta uświadamia nam jednak, że nigdy nie będziemy w stanie
oczyścić się z wpojonych nam od urodzenia skojarzeń.
Pomimo że wydawać by się mogło, że mamy już za wiele spektakli, filmów
czy książek, usiłujących poradzić sobie z traumą drugiej wojny światowej,
dzieła takie cały czas powstają. Skoro powstają, znaczy że jest na nie w
kulturze zapotrzebowanie – są ludzie, którzy chcą tworzyć i tacy, którzy chcą
tę sztukę odbierać. Pytanie, czy kiedykolwiek będziemy w stanie zamknąć ten
temat na dobre? Jak pokazuje chociażby „Album Karla Höckera”, jak na razie jest to
studnia bez dna.
Olga
Stolarczyk
Komentarze
Prześlij komentarz