Gdy rozum śpi, budzą się upiory. Recenzja spektaklu Teatru Układ Formalny „Matka Courage krzyczy”



Przejmujące, tajemnicze, nieoczywiste, mocne – takie właśnie jest przedstawienie „Matka Courage krzyczy” w reżyserii Grzegorza Grecasa. To niebanalny, poruszający portret ludzi bez zahamowań, zniszczonych wojną, kierujących się chęcią zysku i instynktem przetrwania.

Akcja spektaklu rozgrywa się w Liberii, „Państwie Wolności”, od lat nękanej nieustającymi wojnami. Bohaterami są Massa (Werbownik, Wojna, momentami Narrator),  tytułowa Matka Courage oraz jej trójka dzieci – Eilif, Schweizer i głuchoniema Katarzyna, nazywana Sarną. Synowie głównej bohaterki zostają zwerbowani do wojska, z którego, jak słusznie przewiduje ich rodzicielka, wrócą jako bestie. Kobiety zmuszone są sprzedawać swoje ciało, aby mieć co jeść – panuje skrajna bieda, ONZ nie pomaga, brakuje zatrudnienia. Straszny los nie oszczędza nawet młodej Sarny, której odbiera życie. Liberyjskie kobiety protestują – żądają pokoju.
Co łączy znaną rycinę z XVIII wieku „Gdy rozum śpi, budzą się upiory”, ze spektaklem na podstawie dramatu Bertolta Brechta? Zarówno grafika hiszpańskiego artysty, jak dzieło Grzegorza Grecasa wskazują na miejsce, jakie zajmuje irracjonalność w życiu człowieka. Wrocławski spektakl to studium okrucieństwa i zezwierzęcenia ludzi, których życie zniszczyła szalejąca w ich państwie bez przerwy wojna.
Spektakl „Matka Courage krzyczy” to doświadczenie niemal mistyczne. Przedstawienie oddziałuje na widza emocjonalnie, pozostawia go wstrząśniętym i wzruszonym. Tym, co decyduje o jego sile wyrazu, jest niesamowita, świadcząca o świetnym warsztacie gra aktorska (szczególnie wyróżnić tutaj należy Joannę Gonschorek, odtwórczynię głównej roli, ale reszta zespołu dotrzymuje jej kroku), a także konstrukcja spektaklu, której wszystkie elementy dopracowane są w najmniejszych detalach. Gesty są precyzyjne, intencje postaci jasne, ruch sceniczny, mimo pozornej nieprzewidywalności i przypadkowości, celowy i przemyślany. Spektakl jest dziełem skończonym, zachwyca jakością wykonania, chociaż jego treść do zachwytu bynajmniej nie skłania.
W spektaklu widzimy okrucieństwo, brutalność, gwałt, przemoc. Racjonalizm nie ma racji bytu wobec rządów siły, wobec nędzy i spotwornienia, będących udziałem ludzi, którzy nie pamiętają, czym jest pokój. Pierwiastek człowieczeństwa gdzieś się zagubił, rozum poszedł spać. Przetrwają Ci, którzy nie tracąc czasu na myślenie będą jedli mięso najmłodszego dziecka - to da im nieśmiertelność. Przedstawienie jest kpiną z moralności, ośmiesza obraz człowieka jako istoty rozumnej, kierującej się rozsądkiem i z natury dobrej. Język, jakim posługują się bohaterowie, jest ostry, prosty i stanowi odzwierciedlenie brutalnej rzeczywistości, w jakiej żyją. Dużo w nim odniesień do seksu i obelg. Słowom wypowiadanym przez postaci towarzyszą gesty z języka migowego. To połączenie brutalnego przekazu z tajemniczym tańcem rąk skutkuje jakimś niewypowiedzianym pięknem w odbiorze. Trafionym chwytem jest również wykorzystanie w spektaklu piosenek (ich wprowadzenie można odczytać jako rozwiązanie analogiczne wobec songów Brechta). Słyszymy szokujący tekst pod melodie utworów „Życia krąg” z animacji „Król Lew”, „Waka Waka” Shakiry czy „We are the world”. Przez cały czas trwania spektaklu wdychamy słodkawy zapach nutelli (którą Masa – protagonista - namaszcza skórę bohaterów, w symboliczny sposób dając nam do zrozumienia, że są ciemnoskórzy), mokrego piasku oraz sztucznej krwi. Szczególną rolę odgrywa także oświetlenie – wyznaczające pole gry pochodnie, dwa jasno świecące reflektory i listwy na piasku oddzielające pole gry od publiczności. Ostre światło włączane w odpowiednich momentach potęguje wrażenie brutalności, wydaje aktorów na łaskę nieubłaganego, liberyjskiego słońca. Spektakl grupy Układ Formalny angażuje nie tylko umysł i wyobraźnię, ale także wszystkie zmysły widza. Siedzi on jak zahipnotyzowany, gdy ze wszystkich stron docierają do niego bodźce wzrokowe, słuchowe, węchowe, a przecież sama treść przedstawienia wystarczy, by człowieka poruszyć do głębi.
                Spektakl w moim odbiorze zasługuje na wszelkie słowa uznania. Mocny, niebanalny przekaz, pod którym twórca teatru epickiego zdecydowanie mógłby się podpisać: okrucieństwa wojny są niewyobrażalne, dlatego należy jej za wszelką cenę unikać. Ale Grecas nie zatrzymuje się tutaj – pochyla się także nad ciemnymi, niezbadanymi zakamarkami duszy człowieka. Pod tym względem sztuka kojarzy się z innym wielkim dziełem, które porusza ten problem – z „Jądrem Ciemności” Josepha Conrada, w którym także podejmowany jest problem kolonializmu, a podróż Marlowa w głąb Afryki jest jednocześnie podróżą w głąb ludzkiej psychiki. Spektakl uderza doskonałością formalną, rozbraja grą aktorską, oczarowuje niezwykłym klimatem i porusza, przede wszystkim porusza.

Paula Łuczkiewicz


Komentarze