Dowcip to niebezpieczna forma opozycji


DOWCIP TO NIEBEZPIECZNA FORMA OPOZYCJI

Władza totalitarna boi się śmiechu. Tylko on potrafi obnażyć jej absurdalność. Epitafium dla władzy to pełna humoru i niezwykle ważnych politycznie spostrzeżeń propozycja reżyserki Ewy Ignaczak. Spektakl ten uwodzi widza lekką formą i pełną zaangażowania grą aktorską, przypominając nam jednocześnie podstawowe zasady funkcjonowania reżimów i zadając jedno proste pytanie – czy rzeczywistość, w której żyjemy, faktycznie tak wiele się od tego opisu różni?

Choć premiera Epitafium dla władzy odbyła się w 2014 roku, mimo upływu czasu, zredagowany przez Ignaczak tekst reportażu Ryszarda Kapuścińskiego pt. Cesarz, zupełnie nie stracił na swojej aktualności. Wyzbyty z wszelkich nazwisk, miejsc czy konkretnie określonych zdarzeń spektakl stanowi uniwersalną opowieść o losach państwa zarządzanego przez enigmatycznego, dzierżącego władzę absolutną Cesarza. To wnikliwy traktat poświęcony mechanizmom władzy, studium ludzkiej uległości i dominacji, koncentrujący się na stosunku osoby poddanej do suwerena obraz społeczeństwa totalitarnego. Teatr Gdynia Główna odważnie występuje ze swoim politycznym protestem przeciwko społecznym podziałom, nieograniczoności władzy i zasadzie jej nieomylności. W kontekście tegorocznej, związanej z obchodami odzyskania niepodległości edycji Festiwalu Pociąg do Miasta, na której to Epitafium dla władzy zostało wystawione, jest to głośny manifest wobec rzeczywistości polskiej polityki sto lat po zakończeniu I wojny światowej.

Po pierwsze – aktorstwo. Trzej wcielający się w role przedstawicieli Pałacu panowie (Łukasz Dobrowolski, Wojciech Jaworski, Piotr Srebrowski), stworzyli na scenie niesamowicie energetyczny, solidny aktorsko tercet. To zderzenie silnych osobowości i odmiennych charakterów zaowocowało dokładną analizą przekroju osób związanych z władzą. Żadna z postaci nie jest ściśle dookreślona, bohaterowie lawirują między całym zestawem ludzi poddanych, przeskakując z wiernego sługi do spiskowca, ze spiskowca do donosiciela, z donosiciela do rewolucjonisty. Ta niestałość narzuconych aktorom osobistości służy zarówno pokazaniu widzom jak blisko siebie znajdują się kolejne, nazwijmy to, role społeczne w państwie totalitarnym, a także pomaga nam zrozumieć, że każdy z nas zajmuje jakieś miejsce w tym szeregu. Nieważne czy jest się opozycjonistą czy konformistą, każdy obsadza swój własny trybik wielkiej machiny władzy. I choć cała trójka aktorów wykonuje swoją pracę w sposób wysoce przemyślany, z poświęceniem i niezwykłą konsekwencją, na szczególną uwagę zasługuje zdecydowanie Piotr Srebrowski. Jego wyrazista męskość, połączona z nieco efemerycznym, przywodzącym na myśl szkołę baletową ruchem, wykreowała na scenie postać wybitnie niejednoznaczną, oscylującą na granicy znerwicowanego buntownika i patrioty, który zmęczony oczekiwaniem na zmianę nie potrafi pogodzić swojego uwielbienia do państwa z potrzebą reform. Dojrzałość i doświadczenie aktorskie Srebrowskiego widoczne są również w zabawie głównym zamysłem strukturalnym reżyserki – gwałtownym i jak najdokładniejszym rozbiciem czwartej ściany. Już sam początek spektaklu, będący luźną, poświęconą tematom takim jak pogoda czy różnice między latem na wsi a w mieście rozmową między siedzącymi na widowni bohaterami, reżyserką, a widzami zapowiada, iż nie będzie istniało żadne pomiędzy. Jest to wyraźny sygnał zrównania odbiorcy z nadawcą, pokazujący, że ludzie, którzy opowiadają nam historię swoich problemów z władzą totalitarną to tacy sami ludzie jak my.

Wielkim plusem Epitafium dla władzy jest również niewpadająca w banał prostota rozwiązań wykorzystanych w tym spektaklu. Ewa Ignaczak dla opisania reguł panujących w świecie zarządzanym przez Cesarza sięga po wyraziste, a zarazem niewymyślne rekwizyty. Tak więc osoba Cesarza pojawia się na scenie jedynie jako połączone z muszlą klozetową krzesło będące królewskim tronem, bohaterowie dzierżą w dłoniach zwinięte gazety, które automatycznie stają się sztyletami, zaś ich kostiumy dobrane są na zasadzie luźnych skojarzeń z danymi frakcjami (Piotr Srebrowski reprezentujący arystokrację pozwala sobie na pełną nonszalancji wygodę, ale też wojskową marynarkę, Wojciech Jaworski jako przynależny do biurokratów występuje w odpowiednio skrojonym, przypominającym dziennikarzy lat 90’ garniturze, zaś strojem rajskiego ptaka Łukasza Dobrowolskiego, wywodzącego się z plebsu dorobkiewicza są koszula i jaskrawożółte spodnie). Bezpośredniość środków widoczna jest również w reżyserii ruchu scenicznego. Przykładem tego jest chociażby świetna scena opisująca rozbuchany rozwój jaki przydarza się państwu pod władzą Cesarza – aktorzy biegają po przestrzeni jak opętani, skacząc, kopiąc w powietrze, przekrzykując się, wychwalając zamknięty symbolicznie w doniczce z pelargonią rozkwit. Dopiero gwałtowne zakończenie sceny rozbiciem doniczki o ziemię ukazuje nam prawdę – kwiat był sztuczny, a sam rozwój jedynie pozorowany. Podobnie działa wprowadzenie elementu rozmów na temat spisku dopiero po odwróceniu tronu tyłem do przebiegu zdarzeń, swego rodzaju wyłączeniu Cesarza z akcji. To wszystko to niezwykle proste zabiegi. Mimo swej podstawowości wprawiają widza w zachwyt nad tym jak niewiele potrzeba, by zmienić tak wiele.

Co najważniejsze, Epitafium dla władzy mimo wyjątkowej formy nie zapomina o swoim przekazie. Im bardziej zabawny jest sposób podania tekstu, tym bardziej zawarte w nim prawdy przerażają. Spektakl ten bardzo bezpośrednio odwołuje się do tradycji teatru absurdu Sławomira Mrożka, korzystając z zainspirowanej nim groteski i pełnej satyryczności, ciętej metafory. Fekalia uznane zostają za symbol władzy i pieniądza, gazeta za symbol informacji, posiadania niebezpiecznej wiedzy na czyjś temat. Zarówno reżyserka, jak i aktorzy nie boją się aktualizowania scenariusza swojego projektu, uzupełniając w znaczących fragmentach tekst, o czym świadczy chociażby odnajdujące się w obecnej tendencji wzrostowej popularności feminizmu dopowiedzenie, iż protestującymi są studenci, wspierani przez kobiety. Dzięki temu spektakl jeszcze mocniej przypomina dramaty Mrożka, kojarząc się z ich ponadczasowością i uniwersalnością opisu władzy. Ponadto, twórcy nie unikają postawienia widza w sytuacji, w której sam musi bezpośrednio zastanowić się nad swoim udziałem w mechanizmach władzy. Ze sceny, patrząc kolejno widzom w oczy Wojciech Jaworski z oszalałym spojrzeniem pyta: A wy co robicie? Jesteście tymi czy tamtymi? I choć nie padają żadne nazwiska, jesteśmy w stanie dopatrzeć się współczesnej sytuacji politycznej naszego kraju w tym spektaklu. Dlatego właśnie Epitafium dla władzy jest tak ważne. Pokazuje nam, że tekst z późnych lat 70’ jest tak samo aktualny w 2014 roku, jak i w 2018. Pokazuje nam, że nic się nie zmienia. Że my się nie zmieniamy.

Śmiało można powiedzieć, że Epitafium dla władzy to spektakl przede wszystkim przyjemny. Jest to wspaniała rozrywka, propozycja zapewniająca odbiorcy wysmakowane aktorstwo, swobodę żartu, przejrzystość i trafność rozwiązań scenicznych. Brak tu banalnych wyborów, a całość spektaklu trzyma się w rytmie. Ta lekka, nienachlana formuła paradoksalnie doskonale łączy się z poruszającą kwestię reżimu totalitarnego tematyką. Mimo swoistego luzu, który wypełnia strukturę projektu, Epitafium dla władzy nie pozwala nam ani na chwilę zapomnieć o czym właściwie jest ten spektakl. Co niezmiernie istotne, spektakl ten jest przykładem na to jak uniwersalna jest kwestia władzy. Etiopia, Polska, kraje zachodnie – każde funkcjonuje tak samo. Warto pamiętać, że nie powinniśmy się bać Lulu, psa rasy węgierskiej. Jak mówi o nas jeden z bohaterów spektaklu – to jest państwo pełne psów, może nieco zdziczałych, ale też rasowych psów.

Natalia Królak

Komentarze