Cesarz śmiechem opisany
Pociąg do Miasta
dowiózł nas na kolejną stację - „Epitafium dla władzy”.
Sztuka, wyreżyserowana przez Ewę Ignaczak, opiera się na „Cesarzu”
Ryszarda Kapuścińskiego. Przedstawiony przez Teatr Gdynia Główna
spektakl w inteligenty sposób wyśmiewa różnice klas społecznych,
korupcję i władzę absolutną.
„Cesarz”
został wzniesiony na wyższy poziom - i to nie ze względu na
wystawienie sztuki na tarasie drugiego piętra Muzeum Miasta Gdynia.
„Epitafium dla władzy” prezentuje nam fragmenty tekstu Ryszarda
Kapuścińskiego w ożywionej i zabawnej formie. Zadbano nawet o taki
smaczek, jak wielokrotne korzystanie ze zwrotu drogi
przyjacielu,
którego używała służba cesarska zwracając się do
Kapuścińskiego. Dzięki temu aktorzy zbliżają się do widzów,
jednocześnie nadając
opowieści konkretnego rytmu.
Osobą,
która ku naszej nieświadomości rozpoczyna spektakl, jest Ewa
Ignaczak. Siadając na swoim miejscu - wśród widzów - zainicjowała
zwyczajną rozmowę o pogodzie. Pomiędzy reżyserką, odbiorcami i
posadzonymi między nimi aktorami nawiązuje się przyjemny dialog,
który świadomie zostaje przez nią poprowadzony na temat wsi.
Właśnie wtedy wyłania nam się postać Piotra Srebrowskiego.
Przechadzając się po scenie, kontynuuje ostatni wątek rozmowy i
wówczas słyszymy słowa Adolfa Remane o hierarchii panującej w
kurniku. Jest to fragment, który sam Ryszard Kapuściński cytuje na
wstępie do swojej opowieści. Już wtedy uświadamia się nam, że w
otoczeniu cesarza panuje zwierzęca walka o miejsce. Łukasz
Dobrowolski i Wojciech Jaworski pojawiają się na scenie. Nagle
zdajemy sobie sprawę, że spektakl już trwa.
Aktorzy zaczynają od przedstawienia nam harmonogramu dnia ich
władcy. Rewelacyjnie deklamują dość trudny tekst, pełen
szczegółowych informacji. Zabiegi artystyczne, między innymi
mówienie niektórych fragmentów ciszej, innych głośniej,
parsknięcia, krzyki i ciągły ruch aktorów tchnęły życie w
tekst Kapuścińskiego. Znakomita, lecz poważna lektura w
przedstawieniu aktorów jest lekka i przyjemna. Ich szybki sposób
mówienia i ilość przekazywanych informacji mogą przytłoczyć
osobę nieznającą oryginału. Niemożliwym wtedy jest zapamiętanie
wszystkiego. Na szczęście wybrane fragmenty tekstu są
przedstawiane w bardzo oryginalny sposób, co zapewnia, że
informacja utkwi w pamięci.
Ważnym
momentem w sztuce jest przybliżenie nam osoby cesarza. Bynajmniej
nikt nie informuje nas, że znajdujemy się w Addis Abebie, w
Etiopii, a panującym tu władcą jest Haile Selassie I. W spektaklu
nie padają żadne nazwiska. Aktorzy wychwalają postać
cesarza potokami słów. Jednak co innego zdradza tron
– symbolizujący
króla królów.
Przedstawiony nam mebel stanowi połączenie tronu
–
eleganckiego fotela, który dodaje dostojności panującemu, i tronu
–
jak potocznie nazywany jest sedes. To kreatywne i śmieszne
przedstawienie, umyślnie ujmuje postaci cesarza siły i godności,
którą cały czas podkreślają aktorzy. Brak innych rekwizytów i
scenografii sprawia, że tron
jest cały czas najważniejszym punktem na scenie. Jest to moim
zdaniem doskonały sposób na wyróżnienie osoby cesarza i
jednoczesną dezaprobatę jego rządów.
Z
niezwykłym rozmachem zajęto się opisem zmian w człowieku po
nominacji przez cesarza. Cała chwała i duma z tego wyróżnienia w
sztuce zobrazowana jest... problemem z wypróżnieniem. Zabieg ten
wyśmiewa to, co w odbiorze otoczenia cesarskiego było cudowną
słodkością napawającą poczuciem wyższości. Dwoje aktorów
opisuje, jaki staje się człowiek. Wojciech Jaworski natomiast,
siedząc na tronie,
doskonale
nam to obrazuje. Scena wzbudza ogromny śmiech, gdy biedny nominant
nie może uporać się z „wyróżnieniem”.
Następna
scena w równie oryginalny sposób wyśmiewa korupcję panującą na
dworze cesarskim. Tutaj główna rola przypada na Łukasza
Dobrowolskiego. „Prezent pieniężny”, którym obdarowany został
poddany, w sztuce jest zawartością przed chwilą używanego tronu.
Gdy pozostali aktorzy opisują siłę pieniądza, obdarowany biega po
scenie z wielką radością. Szczęście bije od niego, kiedy dumnie
trzyma „dar” od cesarza.
Obie wyżej opisane sceny w nieoczywisty sposób pokazują nam
trywialność, z jaką ludzie reagują, gdy skapnie na nich odrobina
władzy lub bogactwa. Aktorzy za pomocą żartu prowokują nas do
zastanowienia się nad sensem tych obłudnych dążeń.
Niespodziewane wyjście spektaklu z rozmowy z widzami sprawia, że
stajemy się jego częścią. Nie czujemy już tak wyraźnie granicy
pomiędzy grającym, a odbiorcą. Relacja staje się mniej oficjalna,
więc gdy aktorzy zadają pytania, widzowie opowiadają, co powoduje
śmieszne i spontaniczne sytuacje. Bardzo duże znaczenie ma także
układ siedzeń na widowni. Rzędy krzeseł przylegają do trzech
ścian sceny, co dzieli widzów na trzy grupy - obrazujące podział
cesarskiego dworu. Zostajemy członkami arystokratów, biurokratów
lub osobistych ludzi cesarza. W ten sposób rodzą się kierowane do
nas pytania: „Kim jesteśmy?” , „Tymi, czy tamtymi?”.
Śmiech,
ruchy i energia ustają, gdy na dworze odkryty zostaje spisek.
To
co widzimy jest diametralnie różne od poprzednich scen. Tron
zostaje
obrócony do nas tyłem i zakryty marynarkami aktorów. Cisza i
wolniejsze ruchy sprawiają, że czujemy, jak bardzo zmienił
się wtedy dwór. Gwałtowny obrót spraw jest zaskakujący. Wtedy też
padają znaczące słowa: Dziś
wiemy już, że wtedy oglądaliśmy początek końca i że to, co
nastąpiło później, było bezwzględnie nieodwracalne.
Akcja na chwilę wraca na początkowy poziom ożywienia, gdy jeden z
aktorów przynosi kwiat w doniczce. Rozpoczyna się wtedy próba
ratowania cesarstwa poprzez gwałtowny postęp. Zaaferowani aktorzy
zachwalają władcę i jego chęć rozwoju. Kwiat, który jest przez
aktorów niesiony wysoko z czcią, jest symbolem rozkwitu i postępu.
Odczuwamy jednak, że stanowi to dla nich ostatnią deskę ratunku.
Robią wszystko, aby tylko się jej złapać. Jednak ten powrót
energii okazuje się chwilowy. Doniczka, wcześniej wznoszona nad
głowami, zostaje nagle roztrzaskana. Dostrzegamy, że rozwój był
tylko pozorny i złudzenie gwałtownie przeminęło.
Lud się buntuje, a dwór pogrąża się w coraz gęstszym mroku.
Spektakl w doskonały, nie do końca oczywisty sposób wyśmiewa
wiele aspektów politycznych. „Epitafium dla władzy” jest nie
tylko podsumowaniem okresu panowania cesarza. Brak nazwisk i miejsc
sprawia, że spektakl staje się uniwersalny. Poznajemy ludzi władzy,
zawiłości ich otoczenia oraz mamy okazje przyglądać się upadkowi
skorumpowanego systemu. Sztuka jest zdecydowanie warta obejrzenia.
Dzięki znakomitej grze aktorów i oryginalnym pomyśle powstaje
otoczka żartów, która sprawia, że tematyka i ciężkie aspekty,
takie jak walka klas, bieda czy korupcja nas nie przytłaczają.
Norbert Borski
Komentarze
Prześlij komentarz