Album człowieczeństwa
ALBUM CZŁOWIECZEŃSTWA
Odebrać życie pojedynczej osobie to jedno. Ale z zimną krwią
wymordować tysiące? Album Karla Hockera w
reżyserii Paula Bargetto to odważna pomysłem, choć nie do końca zakończona
sukcesem próba zgłębienia się w ludzkie oblicze kata i udzielenia odpowiedzi na
niemal najważniejsze z podstawowych pytań człowieka – unde malum?
Tytułowy album
zdjęciowy oficera SS Karla Hockera odkryty został dopiero w 2006 roku, sześćdziesiąt
dwa lata po utrwalonych na fotografiach wydarzeniach. Zdjęcia przedstawiają
najprostsze sceny rodzajowe, uśmiechających się wczasowiczów na tle górskiego
krajobrazu, młode kobiety rozłożone na leżakach, mężczyznę bawiącego się z
psem. Oficerów SS pełniących służbę w obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Gdzie według szacunków badaczy bestialsko
zamordowano 0d 1,1 mln do, bagatela, 5 mln ludzi, rozstrzeliwując, głodząc,
zmuszając do wykańczającej pracy, paląc w komorach gazowych. Teatr
Trans-Atlantyk przy współpracy z Małgorzatą Sikorską-Miszczuk w roli dramaturga
proponuje widzowi spektakl, który za pomocą minimalistycznej formy próbuje
wychwycić w zbrodniarzach codzienność ich życia, odnajdując w nich nas samych i
głośno zastanawiając się czy bylibyśmy w stanie robić to co oni. Czy bylibyśmy
w stanie zamknąć drzwi komory gazowej i dwadzieścia minut później wynieść
stamtąd ciała, a następnie udać się na kawę z współpracownikami?
Album Karla Hockera z pewnością wyróżnia wykorzystanie
ograniczonego spectrum środków przekazu. Industrialna, zamknięta przestrzeń
starego kina Polonia, w którym odbyła się prezentacja projektu zdecydowanie
zadziałała na korzyść spektaklu, nadając klimatu surowości i przybliżając
znacznie widza do aktora. Niestety, sama scenografia i wykorzystanie rekwizytu
pozostawiają wiele do życzenia. Dążenie twórców w kierunku jak największego
minimalizmu i prostoty mija się z celem przez pozbawienie przedmiotów cech
teatralnych. Krzesło pozostaje krzesłem, stół pozostaje stołem. W każdym innym
przypadku nie miałoby to prawa być zarzutem, wielki teatr nie powstaje przecież
jedynie podczas odmiennego wykorzystania rzeczy niż świadczyłoby o tym ich
pierwotne zastosowanie, ale to ograniczenie w spektaklu Teatru Trans-Atlantyk
skazuje go na podejrzenie o amatorstwo. Teatr offowy z natury działać musi na
zasadzie minimum środków, maksimum treści, jednak w Albumie Karla Hockera minimalne środki dotyczą nie tylko elementów
scenografii czy kostiumów, ale również teatralnych środków przekazu. Przede wszystkim,
spektakl cierpi aktorsko. Ruch sceniczny został przez twórców uproszczony w
taki sposób, że przywodzi on na myśl etiudy młodzieżowych teatrów
prezentujących swoje umiejętności na skromnych, podmiejskich festiwalach, co
widoczne jest chociażby w scenie rozmowy telefonicznej Karla Hockera z żoną,
skonstruowanej na zasadzie usadowienia postaci plecami do siebie. Ten
niewykorzystany potencjał profesjonalnych aktorów zamkniętych w sztywnych
ramach narzuconej im formy odgrywania kolejno niepowiązanych ze sobą osią
fabularną scen razi widza, przeobrażając projekt w rodzaj doświadczenia
eksperymentu, procesu badawczego twórców, odbierając mu tym samym miano
spektaklu.
Całość doznania
wyreżyserowanego przez Paula Bargetto odbierać można w zakresie teatru konceptualnego.
Główny zamysł opiera się na skonfrontowaniu widza z wyświetlanymi zdjęciami z
tytułowego albumu i kreowaniem przez aktorów częściowo improwizowanych,
częściowo wypracowanych scen będących jakby przedłużeniem chwili uchwyconej na
fotografiach. Te dobudowane historie próbują zgłębić się w człowieczeństwo
ukazanych na zdjęciach oficerów. Mamy więc fragmenty trywialnych rozmów
poświęconych jedzeniu jagód, mamy dyskusje na temat wykonywania obowiązków w
pracy, mamy wspomnienia z dzieciństwa, mamy elementy romansów między
pracownikami. Ci ludzie nie różnią się od nas na pierwszy rzut oka niczym.
Kochają, pracują, mają dzieci czy psa. Każda z takich scen maksymalnie zespala
widza z aktorem. Bohaterowie śpiewają polskie dziecięce piosenki, aby umożliwić
odbiorcy utożsamienie się z nimi, rząd ich krzeseł zwrócony jest w stronę sceny
jakby postaci wychodziły z widowni, zaczynają spektakl w kostiumach
przypominających zwykłe codzienne ubranie czy nawet jeszcze przed prezentacją
palą papierosy pod gmachem budynku, jak najbardziej zbliżając się do
oglądających. Te niewielkie, ale trafne zabiegi pozwalają widzowi poczuć, że
ci, którzy są na scenie to jedni z nas.
Próba zrozumienia oprawców podjęta przez twórców spektaklu widoczna jest
właśnie w pokazywaniu tej bliskości. Koncepcja zrównoważenia mordercy z
przeciętnym człowiekiem ma nam pokazać jakie to jest łatwe. Jak niewiele
potrzeba, aby znaleźć się po tej drugiej stronie. Dzięki metodzie improwizacji,
teoretycznie każdy z zebranego w pomieszczeniu tłumu mógłby śmiało założyć
wiszący na oparciu krzesła mundur i stać się katem. Jak głosi jedno z
najważniejszych zdań całego spektaklu – Dobrze jest być częścią dużej grupy
ludzi. Jeżeli są osoby, które wspierają człowieka w jego działaniach, on
nie cofnie się przed niczym.
To co jest
zdecydowanie najlepszą propozycją ze strony Teatru Trans-Atlantyk to
wykorzystanie motywów zwierzęcych, które jako jedyne, w niezwykle wyważony i
subtelny sposób każą nam zauważyć, iż człowieczeństwo kogoś, kto dokonuje
masowych mordów nie może być człowieczeństwem pełnym. Wplecione w strukturę
spektaklu sceny takie jak ćwiczenie owczarka niemieckiego ukazujące pewien
poziom brutalności i bezwzględności żołnierza, dehumanizujący moment wspólnego
z widownią wycia, czy też wykorzystanie leżących na stole aktorów jako martwe,
zastrzelone zające – to właśnie te delikatne, nienarzucające się sygnały
tłumaczą czym właściwie jest bestialstwo. Ukazują tkwiącą w człowieku
zwierzęcość, która pozwala mu dokonywać masowych zbrodni, która pozwala mu prowadzić
dzieci do komory gazowej. Tylko pogodzenie się z pierwotnością daje szansę na
przetrwanie i wykonywanie swoich obowiązków. Zachwycająca scena rozmowy Karla
Hockera z dr. Josefem Mengele na temat rodzaju odgłosu przelatującego orła
ponad obozem staje się swoistym wołaniem o pomoc człowieka, który zmuszony jest
wmówić sobie wiarę w krzyk zwierzęcia, aby nie słyszeć krzyku mordowanych,
który desperacko szuka ptasiego pióra, by udowodnić sobie, że to się nie
dzieje. Na podobnej zasadzie działa również przypowieść o zabijanym cielaku,
która pada z ust Hockera, aby wesprzeć współpracownicę w jej wątpliwościach.
Należy sobie wytłumaczyć, że tylko silniejszy ma prawo żyć. Należy
urzeczywistnić zasadę prawa dżungli. Aby czynić zło, potrzeba uczynić z siebie potwora.
Znakomita
teoretyczka polityki i filozofka, Hannah Arendt, w swoich badaniach
poświęconych procesowi Adolfa Eichmanna, nazistowskiego zbrodniarza okresu II
wojny światowej, wysunęła tezę, iż zło w człowieku jest banalne. Oficer oddany
swojej służbie, wykonujący odgórne polecenia – czy on może być w rzeczywistości
potworem? W jaki sposób zepsuty może być ktoś, kto jedynie podpisuje urzędowe
pisma, a po pracy wraca w ramiona kochającej żony i dzieci? Spektakl Teatru
Trans-Atlantyk pokazuje nam, że zło może zaistnieć w człowieku tylko w wyniku
pewnej wady, swojego rodzaju deformacji. Człowiek musi sam pozwolić sobie na tę
dehumanizację. Album Karla Hockera to przykład pewnej emocjonalnej
wędrówki przez problemy człowieczeństwa, spektakl niezwykle odważny tematycznie
i pomimo dość nieciekawych rozwiązań reżyserskich i spłyconej, jakby nie
wykorzystującej całego potencjału gry aktorskiej, jest to projekt bardzo
istotny.
Natalia Królak
Komentarze
Prześlij komentarz