Światu nie wolno zapomnieć jak zabija Polak
ŚWIATU
NIE WOLNO ZAPOMNIEĆ JAK ZABIJA POLAK
Naród, który zapewnia o swojej
niewinności to naród, który kłamie. O tym należy zawsze pamiętać. Gorzką lekcję
pokory w stosunku do własnej historii otrzymują w spektaklu Burmistrz w
reżyserii Ewy Ignaczak mieszkańcy Miasta, miejscowości takiej samej jak każda
inna na mapie Polski.
Wystawiony w
ramach czwartej edycji Festiwalu Pociąg do Miasta Burmistrz opowiada historię zarządzanego przez tytułowego bohatera
miasta, które zagrożone nadejściem tajemniczej Prawdy musi skonfrontować się ze
swoimi demonami i zbrodniami z przeszłości. Konfrontacja ta doświadcza każdego
z mieszkańców. Jest to
lekcja prawdy, okrutnej i niezwykle trudnej do zaakceptowania, ale mimo
wszystko prawdy o nas samych, z którą trzeba się zmierzyć, obnaża głęboko
zakorzenioną w polskim narodzie krótkowzroczność, okrucieństwo, tchórzostwo w
obliczu konsekwencji swoich działań, a przede wszystkim – niezdolność do
miłości wobec bliźniego. Oparta na tekście Małgorzaty Sikorskiej – Miszczuk
propozycja Teatru Gdynia Główna zachwyca swoją wizualną stroną i wykorzystaniem
rekwizytu, przy jednoczesnym zagmatwaniu fabularnym, ciężkim do przyswojenia i
zaakceptowania przez odbiorcę chaosie pojawiających się kontekstów i nawiązań.
W efekcie, Teatr Gdynia Główna serwuje widzom wyrafinowany, odwołujący się do
szerokiego spectrum intelektualnych doznań, choć niestety wysoce ciężkostrawny
spektakl.
Największym
problemem spektaklu wydaje się być hermetyczność jego konstrukcji i enigmatyczność
fabuły, która utrudnia znacznie odbiorcy przysłowiowe wejście w spektakl od pierwszych
chwil. Działająca na
korzyść dramatu wielowątkowość i szczegółowość na scenie staje się
przytłaczająca dla widza, zaś brak znajomosci z góry tematyki, do której
nawiązuje tekst Sikorskiej – Miszczuk sprawia, iż pierwsza część spektaklu
wprawia odbiorcę w osłupienie i konsternację. Jest to teatr, który w całości
opiera się na metaforach i wymaga pewnego intelektualnego podłoża do
zrozumienia swojego przekazu. I choć spektakl w przepiękny sposób operuje
symbolami (o czym świadczy chociażby wspaniała, pełna napięcia scena kurczowego
ściskania gazety służąca jako niedosłowne ukazanie rozpaczliwej walki o
zachowanie powodu do wstydu w tajemnicy), ich ilość wiąże się z wyczerpaniem
uważności widza, który najzwyczajniej zostaje przebodźcowany bogactwem ważnych
kwestii poruszanych przez Burmistrza.
Z drugiej strony jest
to również swojego rodzaju atut tego spektaklu. Niezaznajomiony z oryginałem
dramatu odbiorca zostaje postawiony w sytuacji, w której sam, wraz z bohaterami
powoli odkrywa tę przerażającą prawdę. Sam faktycznie staje się mieszkańcem i
jako jeden z nich przeżywa bolesny proces poznawania swojej własnej
przeszłości. Poznawanie to odbywa się na zasadzie konfrontacji z absurdem i
demitologizacji polskich symboli. Kolejno upadają symbole religijne (Matka
Boska w charyzmatycznie nieprzyjemny sposób sportretowana przez Małgorzatę
Polakowską, która staje się nieco głupiutką i ociekającą brutalnością Miss,
wykrzykującą przekleństwa i w sprośny sposób prezentującą kolejne stop klatki z
obrazów religijnych) i narodowe (świetne wykorzystanie ludowej melodii do
piosenki dotyczącej sposobów w jakie zadawali śmierć w trakcie II wojny
światowej naziści, ukazujące jak daleko w polskich wierzeniach tkwi przekonanie
o złu narodu niemieckiego). Nie ma w tym
jednak żadnego ośmieszania czy znieważenia co można uznać za naprawdę duży
sukces twórców. Teatr współczesny bardzo często balansuje na granicy
kontrowersji i upokorzenia uczuć religijnych czy patriotyzmu. W przypadku Burmistrza
mamy do czynienia z wysmakowanym dawkowaniem elementu szoku. Matka Boska
pomimo emanowania jakimś rodzajem wypaczonej kobiecości (co w kontraście z
niezwykle zmysłową, graną przez Idę Bocian Narratorkę skazuje biblijny symbol
macierzyństwa na śmieszność) przynosi ze sobą najbardziej ukryty a jakże
podstawowy przekaz tego spektaklu, dotyczący spełniania przykazania miłości.
Tak samo mimo ogłupiałego i bezwzględnego nacjonalizmu Polaka (odważnie prosty,
a jednocześnie wspaniale przemyślany w tej roli Radosław Smużny), który aby
tylko nie zniszczona została idylliczna wizja heroicznej polsk0ści gotów jest
dokonać największego aktu barbarzyństwa (zakrycie Pomnikiem pokonanego, granego
przez Błażeja Tachasiuka, Burmistrza, jedynego, który odważył się ujawnić
prawdę), postać ta nadal reprezentuje sobą po prostu miłość do ojczyzny, której
nie potrafi wyrazić w inny sposób. Należy przyznać całemu zespołowi
aktorskiemu, iż wykonali oni niezwykłą pracę nad tekstem i podjęli wysiłek
szczerego zrozumienia swoich bohaterów, tworząc postacie wieloznaczne, pozbawione
płycizn i stereotypów.
Mimo
ograniczonego przez stosunkowo niewielkie wykorzystanie sceniczne pola do
popisu, najbarwniejszą aktorsko postacią określić można granego przez Marka
Sadowskiego Niemca. Sadowski w niezwykły sposób zgłębia poziomy cierpienia,
jakby badając swoją własną granicę bólu. Tragedię syna, który pokutuje za
grzechy ojca portretuje za pomocą niezwykle subtelnych środków, w pełni
wykorzystując swoje atuty wizualne. Obdarza bohatera potulną opieszałością,
powolnością, widoczną w zamkniętej mimo słusznego wzrostu postawie ciała
rezygnacją. Z jego przejmująco smutnej twarzy bije niewinność małego,
pozbawionego wszelkiej czułości i miłości w życiu dziecka. Nieprzypadkowo głowę
Niemca zdobi przypominająca koronę cierniową konstrukacja skórzanych pasów i
metalu. Bohater, podobnie jak Jezus jest synem porzuconym przez ojca,
pozostawionym samotnie wobec ludzkiego zła i dotykającej go krzywdy. Niemiec
musi znosić wszelkie poniżenia ze strony mieszkańców, upokorzenia. Rewelacyjna
aranżacja tekstu w scenie piosenki o Niemcu, który wyruszył na pokutę pod
pretekstem hodowli kalafiorów w rytm melodii Pierwszej Brygady podkreśla
poziom upodlenia obcej nacji pod pozorem patriotyzmu i rzekomego heroizmu
Polaków. Przecież w języku polskim słowo winni w osiemdziesięciu
procentach składa się ze słowa inni. Polak potrzebuje kozła ofiarnego za
zbrodnie, które sam popełnił. Poruszana w Burmistrzu tematyka mordu w
Jedwabnem jest jedynie pretekstem do rozliczeń z polskimi upiorami, z polskim
lękiem przed prawdą i następstwami swoich czynów. To, co najważniejsze, krytyka
naszej hipokryzji. Ten spektakl obnaża nasze zaślepienie w dążeniu do ukarania
cudzych win przy jednoczesnym braku refleksji na własny temat, naszą nienawiść
do obcości przy jednoczesnym gloryfikowaniu tego co swoje, naszą łatwość
przymykania oczu na płynącą z naszych działań niegodziwość przy jednoczesnej
skłonności do wywyższania symboli bez nadawania im rzeczywistego znaczenia. Ten
spektakl obnaża Polaków jako zwykłych ludzi, pozbawiając nas marzeń o
niesamowitości naszego narodu. Najbardziej poruszający fragment spektaklu,
wykonana przez Sadowskiego pieśń La, la, la, to wreszcie nie ja! pokazuje
nam, że nasze problemy nie są wyjątkowe w skali pozostałych narodów. Każdy
chciałby by jego brzemię nosił ktoś inny. Dzięki tej scenie, mimo surowej oceny
polskości w Burmistrzu, odnaleźć można tam elementy zrozumienia dla nas.
Nasze tchórzostwo zostaje usprawiedliwione głośnym hasłem – nie jesteśmy
jedyni, którzy nie potrafią przyznać się do błędów, do bestialstwa, nie
jesteśmy jedyni, którzy potrzebują obwinić kogoś, kto nie jest nami.
Światu
nie wolno zapomnieć jak zabija Niemiec! - upomina widza ze sceny Polak. Trzeba przyznać, iż nie
jest to mylne stwierdzenie. Jednak w ten sam sposób nie wolno zapominać jak
zabija Polak, jak zabija Rosjanin, Francuz, Anglik, Amerykanin, Japończyk.
Światu nie wolno zapomnieć o ilości zła na świecie po to, by zła nie czynił.
Spektakl Ewy Ignaczak wychodzi naprzeciwko swojego widza z nakazem miłości i
przestrogą. Wspomniana już przeze mnie lekcja pokory wychodzi poza granice
narodowości. Teatr Gdynia Główna tą propozycją umacnia swoją pozycję na arenie
polskiego teatru polityczno – społecznego, bez popadania w banał nachalnej
kontrowersyjności i absurd bezrefleksyjnej krytyki. Burmistrza, mimo problemów czysto można
śmiało uznać za mocną pozycję repertuaru tegorocznej, związanej tematem z obchodami
stulecia niepodległości edycji Festiwalu Pociąg do Miasta, a także w kontekście dialogu na tle napięć
politycznych w Polsce i redefiniowania słowa naród.
Natalia Królak
Komentarze
Prześlij komentarz