The Chairs – krzesła, na których wszystko jest w sam raz
Kiedy chodziłam do szkoły i pewnego dnia przeglądałam podręcznik do
wiedzy o kulturze, zaintrygowało mnie jedno zadanie z obszaru scenografii
teatralnej. Polecenie zachęcało do refleksji, jak za pomocą kilku krzeseł
wyrazić stany i emocje takie jak zainteresowanie, harmonia, niepokój,
wykluczenie, samotność. Nie wiem, czy to taki teatralny klasyk. I nie wiem, czy
artyści spektaklu The Chairs mieli takie same podręczniki jak ja. Ale
jedno wiem: w ostatni piątek z tym zadaniem poradzili sobie znakomicie.
The Chairs to teatr tańca wzbogacony tekstem mówionym (a nawet
chwilami śpiewanym) i wszystko jest w nim takie akurat, takie w odpowiedniej
dawce. Harmonia płynnego ruchu połączona z dobrze ustrukturyzowaną narracją,
napięcia emocjonalne rozładowywane we właściwym czasie, impuls do wzruszeń
zestawiony z elementami humorystycznymi, minimalizm i konkret, ale też pewna
wielowymiarowość. To widowisko, które ciekawi, ale nie przytłacza, a te
wyważone proporcje przynoszą ukojenie i dokładnie trafiają w moje aktualne
potrzeby estetyczne. Zresztą w szczególny sposób trafia też do mnie cały temat
tegorocznej edycji festiwalu – Stacja Relacje. To niby taki truizm, że
nie ma w życiu nic ważniejszego. Jednak tyle jest w tegorocznych spektaklach –
bo tyle wokół prawdziwych nas – samotności, że wychodzi na to, że nawet
truizmom przydaje się czasem dobra reklama. Tak więc z siedmiu pociągowych spektakli
ochoczo zaliczyłam pięć, a The Chairs to wśród nich taka urocza perełka,
którą zapamiętam na dłużej.
Fabułę spektaklu można podzielić na dwie części. Pierwsza to cały
wachlarz autentycznych historii o randkowaniu i początkach relacji
romantycznych, które autorzy zgromadzili za pomocą internetowej ankiety. Druga
to bardzo intymna interpretacja sceniczna tego, czym dla każdego z artystów
jest bliskość. Bo bliskość możemy pojmować na wiele różnych sposobów, ale jej
potrzebę odczuwa każdy. Chcemy nie tylko kochać, chcemy się czuć widziani i
chcemy się o kogoś troszczyć. Dlatego otwierająca spektakl lista korzyści bycia
singlem bądź singielką (lepszy sen, czas na samorozwój, pełna decyzyjność w
sprawie np. ubioru) zmierza ku dotkliwemu „Kiedy jestem singielką, nie mam komu
zrobić placków bananowych na śniadanie”.
I wtedy zaczynają się podchody, niezdarne powitania, podatność na zranienia i
potrzeba, żeby ktoś dał nam czas. Ale też ciekawość, współodczuwanie i wreszcie
radość, jak już się obie osoby odpowiednio nagimnastykują (z użyciem krzeseł
bądź bez).
Adam Kuza i Sara Kozłowska, tancerze, pomysłodawcy i główni twórcy
widowiska, mają w sobie coś, co sprawia, że im wierzę. I z pewnością przyczynia
się do tego też wyjątkowa forma więzi, która łączy samych artystów – przyjaźń.
Bo choć spektakl jest o relacjach romantycznych, zebrane historie pokazują, że
bez zwyczajnej przyjacielskiej uczciwości, cały ten romantyzm na niewiele się
zdaje. Dlatego warto stawiać na przyjaźń, i to nie tylko w chwilach, kiedy
Tinder nas zawodzi. Warto dawać sobie nawzajem czas, nie tylko ten romantyczny.
Bo czasem wyspana singielka może być jednak trochę mniej samotna, kiedy ma
okazję zrobić placki bananowe dla przyjaciela.
Martyna
Zapolnik
Spektakl „The Chairs” Kuza / Kozłowska / Łódź
Tekst: Joanna Chmielecka
Reżyseria: Joanna Wolańska
Obsada: Adam Kuza, Sara Kozłowska
Czas trwania: 45 min
Komentarze
Prześlij komentarz