„Wiejski filozof”? To brzmi dumnie!
W otoczeniu ostrej krytyki społecznej „Czarownic”, wybuchowego temperamentu aktorów „Czekając na Otella”, dotknięć wielkiej historii widocznych w losach „Polaniarzy” czy dramatycznych pytań o duchowość i religię zadanych przez „Misterium Buffo”, „Matecznik” wydaje się sztuką cichą. Jej warstwę dźwiękową tworzą kojący głos jednego aktora i delikatne motywy muzyczne. A gdy jedne zmysły odpoczywają lub słabną, inne się wyostrzają- dlatego zapamiętam spektakl Krzysztofa Zemły jako najbardziej plastyczny przystanek „Pociągu do Miasta”, który udało mi się obejrzeć.
Dopracowane animacje Agnieszki Waszczeniuk wywodzą się od
napisów Andrzeja Strumiłły użytych w albumie „Wołkow.
Rzeka, droga, płoty, krowy, konie, stogi, wrony, bociany, drzewa, krzyże”.
Tytuły kolejnych rozdziałów odgrywanego przez Krzysztofa Zemłę monodramu
zdecydowanie zyskują moc dzięki liternictwu. A gdy pojawiają się na ekranie,
szlachetna muzyka tła obwieszcza, że potrafiłaby być czymś jeszcze więcej. Można
wręcz powiedzieć, że to napisy i towarzyszący im motyw dźwiękowy,
w onirycznej przestrzeni klubowej, pod koniec sennego dnia mogły
najbardziej rozbudzać widzów i dopingować ich do podążania za narracją.
Narracją w pewien sposób wymagającą, bo trochę „na jednym oddechu” łączącą
historie z rozważaniami. I to rozważaniom dającą pierwszeństwo. Dwie
dominanty- warstwa wizualna i warstwa filozoficzna wykorzystująca
opowiadane historie jako pretekst, służą głównemu przesłaniu, głoszącemu, iż
„opuszczanie wsi” jest pozorne. Ludzie zmieniają otoczenie, ale nie siebie.
Krzysztof Zemła pomaga widzom odkryć to, że gdy wysiadamy z pociągu do miasta
odruchowo szukamy odpowiedników tego co sielskie i dobrze znane.
Podsumowujące spektakl słowa konferansjera „wszystkie drogi
prowadzą do Supraśla” dobrze oddawały to odczucie. Warto pokusić się o
parafrazę- „wszystkie drogi prowadzą do Supraśli, gdyż każdy ma swój Supraśl”.
Bo stanowiące główną inspirację dla monodramu fotografie Wiktora Wołkowa nie
mogą mi się nie kojarzyć z dziełami Pawła Pierścińskiego i ogólnie z Kielecką
Szkołą Krajobrazu. A literacka linia wiodąca od Edwarda Redlińskiego do
Wiesława Myśliwskiego momentami sprawiała, że głos Krzysztofa Zemły zlewał mi
się ze wspomnieniem roli Dawida Żłobińskiego w „Widnokręgu” na deskach
kieleckiego Teatru im. Stefana Żeromskiego.
Okolice Białegostoku, okolice Kielc…
Gdy miasto zajmuje się odmienianiem przez wszystkie przypadki wyrażenia „presja czasu”, wieś proponuje chwilę, by spojrzeć na wszystko z boku i zastanowić się nad życiem. Gdy miasto zamienia człowieka w maszynę, „wiejski filozof”- to brzmi dumnie!
Andrzej Szczodrak
fot. Krzysztof Winciorek
Komentarze
Prześlij komentarz