Pociąg do miasta – stacja WiejskoMiejska edycja 2023

    Tegoroczna edycja festiwalu była zupełnie inna, począwszy od tego, że pociąg jechał przez siedem dni tygodnia, to codziennie zatrzymywał się tylko raz na jednej stacji. Dzięki czemu byliśmy razem, wszyscy fani tego wydarzenia w jednym miejscu ;)

    Pierwsza stacja to Babie Doły i spektakl „Rodzanice” rodzimego Teatru Stajnia Pegaza. Bardzo poruszająca opowieść o kobiecie i jej problemach życiowych, oczekiwaniach społecznych, powinnościach do zrealizowania. Całość grana przez sześć kobiet, na co dzień śpiewaczek Akademii Głosów Tradycji, dzięki czemu bardzo mocno wybrzmiewa każdy ton zwątpienia, nadziei, czy w ogóle przemyśleń głównej bohaterki. Podłożem tej historii jest książka Barbary Piórkowskiej „Kraboszki”. Historia oparta na faktach ukazuje przekorny los bohaterki i próbę odwrócenia swojej niedoli. Rodzi się pytanie: czy kobieta jest tylko potrzebna do prac domowych? Ludowe pieśni jeszcze na długo po spektaklu niosą się echem w naszych myślach.

     Druga stacja to „Wyrywacz serc” teatru „Zielone Słońce” z Dąbrowy Górniczej. Już swoją nazwą wprowadza nam widzom swoisty oksymoron rzeczywistości. Całość zagrana przez trzech aktorów dotyka wielokrotnie życia kobiety i jej dzieci, de facto od samego początku osadza nas w klimacie poczęcia i dziwnych zwrotów akcji. Przedstawienie ma wiele komediowych wątków dla rozluźnienia napiętych tematów. Kościół i ksiądz, który przeciwstawia się wieśniakom, matka odsuwająca się od ojca swoich dzieci, oskarżająca go o swój ból i niedoskonałości ciała po porodzie. W tych wszystkich wątkach życia wsi, niejednoznacznych i często zmanipulowanych pojawia się psychiatra Zmara, który próbuje wniknąć w ich świat. Czy mu się uda coś zdziałać? Hmm to już należy ocenić samemu. Ogromny wkład w odbiór spektaklu ma światło i dźwięk, większość czasu akcja sączy się w półmroku, w kilku barwach: czerwieni, zieleni, czy niebieskim. Tu wielki ukłon dla warsztatu aktorów, ich ruch i gestykulacje za pomocą lalek, a nawet ich fragmentów zasługują na najwyższe uznanie. Brawo!

    Trzeci dzień to duża przestrzeń targowa na gdyńskich halach i oczywiście tłumnie spragnieni doznań teatralnych wierni widzowie :) mowa o spektaklu „Czarownice” Teatru Układ Formalny z Wrocławia. Sam tytuł przedstawienia z założenia wpycha nas w objęcia rytuału, oczyszczenia, a nawet spalenia na stosie, dosłownie tak, jak to było w średniowieczu. Mamy XXI wiek i nadal te same problemy, uwikłania kobiet w stereotypy, poniżanie i wysługiwanie się nimi. Podczas całej akcji dochodzi nawet do sądu nad kobiecym losem. Jednak one mimo różnic osobowości i tego, kim są, solidaryzują się działaniem i wyglądem, wciągając nas w swoisty sabat czarownic. Szukają sprawiedliwości dla siebie, a magiczne moce mają im to zapewnić. Cały dialog z widzem zmierza do uzmysłowienia, że nie można dać się zmanipulować tylko dlatego, że ktoś jest słabszy, w czymś gorszy lub po prostu jest kobietą. Te czasy już dawno minęły!

    Dzień czwarty, pociąg wyhamował, po trzech żywiołowych spektaklach pełnych zwrotów akcji forma monologu aktorskiego z narracją muzyczno – instrumentalną osadziła nas na sielskiej wsi Supraśl. To za sprawą teatru Łątek i spektaklu „Matecznik”. We wnętrzu Klubu Muzycznego Ucho Aktor prowadzi narrację pytającą widza, czy to, co było już zniknęło, czy jest jednak gdzieś ukryte? Zastosowana forma wyrazu przywołała mi wspomnienia z dawnych spotkań rodzinnych z pokazami slajdów. Tutaj użyty rzutnik ma przekazać obraz na wielu formatach papieru zawieszonego w przestrzeni. Obserwujemy zdjęcia rzeki, dróg, płotów, czy ptaków, tajemnicza atmosfera, półmrok i rzucane światło odgrywają kolejne sceny. Myślę, że to prawdziwe miejsca Podlasia, które nadal warto odkrywać. Kultura, sztuka i architektura tego miejsca zasługują na ochronę i troskę. To jedno z ciekawszych miejsc w Polsce. Prawdopodobnie autorowi chodzi o to, żebyśmy nie zapomnieli skąd jesteśmy i żebyśmy byli otwarci na drugiego człowieka.

    Pociąg już dawno w trasie i tym razem zatrzymał się na stacji Karwiny wraz z Teatrem Ekipa Warszawa, a przedstawienie, które mogliśmy zobaczyć „Czekając na Otella”, było tylko pretekstem do dialogu dwóch aktorów o afroamerykańskich korzeniach. W trakcie ich rozmowy dowiadujemy się, że jest to powód do wielu rozterek narodowościowych. Pomimo iż są profesjonalnymi aktorami, znają doskonale swoje role, to jednak ich marzenia są nierealne. Mają poczucie odrzucenia, tęsknią za Afryką i wiedzą, że ich wizerunek kłóci się z oczekiwaniami roli Otella. To pianista jest narratorem i spoiwem łączącym muzycznie kolejne kwestie wplatanych dialogów, rozpoznajemy tu znane polskie przeboje, ale także światowe hity. Kiedy widzimy na ścianie teledysk z Murzynkiem Bambo cała publika już szaleje, komedia osiąga apogeum, widzowie wciągnięci są do wspólnej zabawy. Jednak pomimo komediowego charakteru przedstawienia powstaje pytanie o stereotypy i uważność na drugiego człowieka oraz nieocenianie po pozorach.

    Kolejny dzień i totalna zmiana. W sobotę obejrzeliśmy tłumnie spektakl „Polaniarze” Studia Sztuki Bogusława Słupczyńskiego przy Automobilklubie Morskim. Po rozhulanych torach wjechaliśmy na stację wiejską, pociąg wyhamował, a nawet mam wrażenie, że się zatrzymał na dłużej. Sztuka nie była łatwa w zrozumieniu, wymagająca skupienia. Chłop gada swoim slangiem, orze swój ugór i dobrze mu z tym. Jest hardy jak koń, samotny wilk na stepach Beskidów. Teatr trzech aktorów, pierwszy z problemem egzystencjalnym, drugi rozprawia się co rusz ze stratą żony – rozmawia z jej suknią w szafie, trzeci ma robotę na dwa fronty, przez co zasypia na rowerze. Wszystkie sceny łączy jak refren w piosence jazda z chomątem i lejcami, aby do przodu. Może jednak jest tu drugie dno, przekaz zawikłany, rekwizyt wykorzystany, a my mamy odczytać „byle dalej”, róbmy swoje, życie się toczy, czas się nie cofa.

    Dnia siódmego Bóg odpoczywał i tak oto pociąg dojechał do końcowej stacji, czyli do Stanicy Harcerskiej na Prusa za sprawą spektaklu „Misterium Buffo” Fundacji Orbis Tertius – Trzeciego Teatru Lecha Raczaka z Poznania. Niedzielne spotkanie ze sztuką Dario Fo to ukłon w stronę pojmowania religii, jej znaczenia, wpływu i właściwego miejsca, bo w naszych sercach. Nieważne bogactwo, władza i hierarchia, to wiara w Jezusa z Nazaretu, Jego mądrość i nauka są ważne, a nie rzeczy materialne, przepych czy sława. Miejsce przedstawienia godne scenerii i kontekstu tytułowego Misterium. Są anioły, kostucha z kosą, papież i sam krzyż – symbol tak mocny i jednoznaczny, że wszelkie zabawne momenty spektaklu szybko giną w otchłani wraz z wygaszeniem świateł. Miłujmy, bądźmy otwarci na innych ludzi, ale zarazem czujni i podejmujmy mądre decyzje.

Nasza tożsamość to klucz do naszego życia.

Dziękuję za ten czas, było wspaniale!

Iwona Jasiewicz


fot. Krzysztof Winciorek

 

Komentarze