Co we mnie zostaje po IX Ogólnopolskim Festiwalu Teatralnym "Pociąg do Miasta - Stacja WiejskoMiejska"?

Co zabieram ze sobą w dalszą życiową drogę?

Na pewno MATECZNIK. To przedstawienie zrobiło na mnie największe wrażenie i zakotwiczyło się na dłużej ze swoim spokojem, prostotą, zatrzymaniem, stonowanym sepiowym obrazem, klimatyczną muzyką, wagą wypowiadanych bez nadmiaru słów, ciszą i wrażliwością na otaczający nas świat.

Nigdy wcześniej nie oglądałam przedstawienia w takiej formie, gdzie narracja przeplatana byłaby fotografiami i animacjami wyświetlanymi przy pomocy rzutników i grafoskopów na różnych tłach statycznych i ruchomych operowanych swobodnie i z lekkością w trakcie przedstawienia przez jedynego występującego w spektaklu aktora. Monodram ten inspirowany jest albumem Podlasia stworzonym przez Wiktora Wołkowa w 1984 roku. I tak dzięki zdjęciom z tego albumu poznajemy wiejski klimat Podlasia z różnych perspektyw: z perspektywy płotu, nieba, stogu, słońca, drzewa, wrony, drogi, konia czy rzeki. W spektaklu padają też egzystencjalne pytania o los człowieka, jego rozterki, smutki, relacje z ludźmi i zwierzętami, a także o sprawy na pozór codzienne i proste, ale jakże ważne w życiu. Od pierwszych chwil spektaklu widz zastyga w zaciekawieniu, słuchając kolejnych historii, a poprzez jego spokojny rytm budowane jest pewnego rodzaju napięcie, które z każdym kolejnym slajdem, zdjęciem powoli odpuszcza. Symboliczna jest opowieść o uschniętym drzewie gruszy przyciętym przez ojca narratora do kształtu krzyża, z którego zaczęły ponownie wyrastać pąki i rodzić się dzikie owoce. To potwierdzenie na ciągłe metafizyczne trwanie, przemianę i odradzanie się nas oraz otaczającego nas świata.

RODZANICE i CZAROWNICE to opowieści o kobietach, o siostrzeństwie, o dziewczyńskości, o kobiecości, o wewnętrznej walce i przemianie kobiecego losu. Ta pierwsza ubogacona słowiańskim śpiewem, druga afrykańskimi motywami w podkładzie muzycznym mają ze sobą wiele wspólnego, obie nawiązują w ten sposób do korzeni, do prawdy w nas samych, do ponadczasowych wartości, do więzi łączących kobiety. Pokazują jak silna i ważna jest prastara więź kobieca i jak, mimo czasem okazywanej sobie nawzajem złości, potrafi dać ostatecznie największe wsparcie i ulgę. Pomysł zagrania tego pierwszego spektaklu z dala od zgiełku miasta, w przestrzeni wiejskiej, na obrzeżach Gdyni, gdzie trzeba było kawałek dojechać, już budował we mnie swego rodzaju ciekawość i otwartość na nowe doświadczenie. I trzeba przyznać, wybór tego miejsca był strzałem w dziesiątkę. Pięknie wybrzmiewający śpiew kobiet nie był w tej przestrzeni niczym ograniczony, dodatkowo pałac i okalające go drzewa tworzyły niezapomniany klimat, który szczególnie przy podmuchach wiatru i szeleście liści intensyfikował przekaz. Drugi spektakl dla kontrastu odbywał się w przestrzeni typowo miejskiej, w centrum hali targowej, gdzie również tematycznie w pełni wpasował się w miejskie motywy utworu. Oba te spektakle to dla mnie doskonałe połączenie miejsko-wiejskich wątków festiwalu, których jednak główna myśl przewodnia jest wspólna.

Spektakl WYRYWACZ SERC zrobił na mnie wrażenie przede wszystkim od strony technicznej "robienia" sztuki, a mianowicie zgrabnego wykorzystania przedmiotów, elementów garderoby, kolorów, świateł, muzyki, różnego rodzaju rekwizytów do realizacji spektaklu. W sztuce bierze udział trzech aktorów a mnogość postaci, które przewijają się przez cały spektakl, na trzeba przyznać - dość ograniczonej przestrzeni, jest wielokrotnie większa. Lalki, rekwizyty, druciane figurki, zardzewiałe narzędzia - ma się wrażenie, że te wszystkie elementy ożywają i są wprowadzane w życiowy ruch przez aktorów.

Ostatnie przedstawienie MISTERIUM BUFFO poruszyło mnie komizmem, luzem i dystansem wobec poruszanych poważnych, a nawet dogmatycznych religijnych prawd i jednocześnie zachwytem nad zawartą w sztuce tematyką z życia Jezusa. Oparte na najważniejszym dziele włoskiego satyryka, reżysera i autora sztuk teatralnych, a także laureata literackiej Nagrody Nobla Dario Fo przedstawienie, przypomina nam, że Stwórca lubi nas, nasze przyjemności i jest gotów wiele nam wybaczać. W sposób komiczny, sięgający kulturowych tradycji karnawału i błazenady opowiada Świętą Historię i nie służy to temu, aby obniżyć powagę Boga, ale żeby przybliżyć Boga do człowieka. W naszej kulturze brak jest żartów na temat Pana Boga, nadal występuje bojaźń i kajanie się przed Bogiem, poddańcza ludzka postawa lub jeśli ma przyjąć inny punkt widzenia to tylko przez odrzucenie, walkę i pełną niezgodę. Wciąż jest mało tego środka, tego dystansu i luzu, w którym wydaje się być zdrowa recepta dla współczesnego świata.

Dziękuję za całą IX edycję Festiwalu,

Ania


fot. Krzysztof Winciorek

 

Komentarze