„Historja", która porusza
Festiwal coraz bardziej zbliża się ku końcowi. Mieliśmy szanse oglądać wiele ciekawych sztuk, poruszających sporo tematów, dające takie czy inne komentarze na temat rzeczywistości, która nas otacza. Piątkowa wycieczka do jednego z niesamowitych zakamarków miasta okazała się być doświadczeniem, którego tak naprawdę się nie spodziewałem, a które dało sporo satysfakcji z oglądania, im bardziej opowieść posuwała się do przodu. „Historja" opowiedziana nam przez projekt „Teatr na Faktach" z Wrocławia jest niezwykle poruszającym widowiskiem.
Dzieło traktuje o sztuce opowiadania historii, która w naszym kraju stanowi mocni niszowa dziedzinę sztuki. Użycie wizualnych rekwizytów w postaci wstążek i sznurków, lalki-szmacianki oraz momentami improwizowanymi kukiełkami choćby z kawałka materiału, zapewniały dodatkowe zagłębienie w historie oraz ożywiały na nowo zepchnięta we wspomniana wcześniej nisze sztukę bajania. Podobnie, elementy pierwotne, swojskie i w jakiś sposób magiczno-mistyczne zapewniała minimalistyczna muzyka i śpiew na żywo, wplecione zręcznie w tkankę sztuki.
Pośród baśni i bajek można było wyłapać chociażby fragmenty "O rybaku i złotej rybce" czy "O dzielnym szewczyku". Służyły one analizom i pewnym rozważaniom o charakterze filozoficznym i egzystencjalnym. Ot, wyłuskanie przekazów i morałów, jakie nosiły ze sobą dawne klechdy. Same historie zaczynają się od lekkich, swojskich, nabierając coraz bardziej trudniejszego elementu psychologicznego oraz – miejscami – egzystencjalnego wymiaru. Opowieść o Fatimie stanowiła pewne przeniesienie i zobrazowanie tego, z czym borykała się we własnym życiu "postać w czerni", stanowiąca w całości główną bajarkę.
Co jak co, jest to również spektakl miejscami mocno symboliczny. Pomimo fasady związanej z bajkami, baśniami, mitami, podaniami i legendami, słowem – opowieściami, poprzez które człowiek na przestrzeni dziejów przekazywał z ust do ust razem z ważnymi przesłaniami w nich zawartymi – pomimo tej fasady, z głębi treści coraz bardziej wychodziła na wierzch tragedia i związana z nią trauma, z którą zmagała się jedna z głównych postaci. To, co początkowo było opowiadaniem bajek, coraz bardziej przeistaczało się w zapis wychodzenia z mroków własnej duszy i proces leczenia po ciężkich doświadczeniach psychicznych. Lalka-szmacianka początkowo odnosi się symbolicznie do dawnych lat i okresu dziecięcego. W miarę zapoznawania się z treścią sztuki, rekwizyt ten staje się fragmentem traumatycznego przeżycia, jakie złamało "postać w czerni", a które to dotyczyło trudnej sytuacji, jaką jest pogrzeb własnego, przedwcześnie zmarłego dziecka. Spódnica ze sznurków wydaje się symbolizować ciężar traumy i rodzaj brzemienia, jakie nosi w sobie ktoś naznaczony przez tego rodzaju doświadczenie, a z którą sobie jeszcze nie poradził. Ściągniecie jej z siebie było manifestacją oswojenia się z trauma oraz "wyjście z mroku", niejako odradzając się na nowo i jako nowy "ja".
Snucie opowieści przeplatane jest ważnymi treściami, dotyczącymi elementów autoterapii i dbałości o własną psychikę w trakcie trudnego czasu lub zmagań z osobistymi demonami. Ten szczegół działa na korzyść przedstawienia, nadając mu aktualności w temacie, który zdobywa na popularności po wydarzeniach ostatnich dwóch lat i zmian w świecie oraz świadomości ludzkiej.
Scenerie stanowiła tym razem jedna ze ścian okalających plac przy adresie Świętego Piotra 4. Zwisający bluszcz oraz podobna roślinność, w polaczeniu z szarawym tynkiem, dodała interesującego odczucia pierwotności połączonego z minimalizmem, który to pozwalał na skupienie się na postaciach aktorów, jednocześnie zwiększając immersję. W trakcie widowiska, ściana ta chwilami stawała się także dodatkowym rekwizytem, co pokazuje pomysłowość twórców związaną z wykorzystaniem przestrzeni, którą mają do dyspozycji.
Podsumowując krótko całokształt, jest to sztuka, której treści niosą praktyczne przesłania, jednocześnie przypominając nam o tym, jaką wiedzę potrafiły przekazywać legendy, bajki i gawędy. Owacje na stojąco, które aktorzy otrzymali od publiki na zakończenie - były jak najbardziej zasłużone.
„Katz"
Dzieło traktuje o sztuce opowiadania historii, która w naszym kraju stanowi mocni niszowa dziedzinę sztuki. Użycie wizualnych rekwizytów w postaci wstążek i sznurków, lalki-szmacianki oraz momentami improwizowanymi kukiełkami choćby z kawałka materiału, zapewniały dodatkowe zagłębienie w historie oraz ożywiały na nowo zepchnięta we wspomniana wcześniej nisze sztukę bajania. Podobnie, elementy pierwotne, swojskie i w jakiś sposób magiczno-mistyczne zapewniała minimalistyczna muzyka i śpiew na żywo, wplecione zręcznie w tkankę sztuki.
Pośród baśni i bajek można było wyłapać chociażby fragmenty "O rybaku i złotej rybce" czy "O dzielnym szewczyku". Służyły one analizom i pewnym rozważaniom o charakterze filozoficznym i egzystencjalnym. Ot, wyłuskanie przekazów i morałów, jakie nosiły ze sobą dawne klechdy. Same historie zaczynają się od lekkich, swojskich, nabierając coraz bardziej trudniejszego elementu psychologicznego oraz – miejscami – egzystencjalnego wymiaru. Opowieść o Fatimie stanowiła pewne przeniesienie i zobrazowanie tego, z czym borykała się we własnym życiu "postać w czerni", stanowiąca w całości główną bajarkę.
Co jak co, jest to również spektakl miejscami mocno symboliczny. Pomimo fasady związanej z bajkami, baśniami, mitami, podaniami i legendami, słowem – opowieściami, poprzez które człowiek na przestrzeni dziejów przekazywał z ust do ust razem z ważnymi przesłaniami w nich zawartymi – pomimo tej fasady, z głębi treści coraz bardziej wychodziła na wierzch tragedia i związana z nią trauma, z którą zmagała się jedna z głównych postaci. To, co początkowo było opowiadaniem bajek, coraz bardziej przeistaczało się w zapis wychodzenia z mroków własnej duszy i proces leczenia po ciężkich doświadczeniach psychicznych. Lalka-szmacianka początkowo odnosi się symbolicznie do dawnych lat i okresu dziecięcego. W miarę zapoznawania się z treścią sztuki, rekwizyt ten staje się fragmentem traumatycznego przeżycia, jakie złamało "postać w czerni", a które to dotyczyło trudnej sytuacji, jaką jest pogrzeb własnego, przedwcześnie zmarłego dziecka. Spódnica ze sznurków wydaje się symbolizować ciężar traumy i rodzaj brzemienia, jakie nosi w sobie ktoś naznaczony przez tego rodzaju doświadczenie, a z którą sobie jeszcze nie poradził. Ściągniecie jej z siebie było manifestacją oswojenia się z trauma oraz "wyjście z mroku", niejako odradzając się na nowo i jako nowy "ja".
Snucie opowieści przeplatane jest ważnymi treściami, dotyczącymi elementów autoterapii i dbałości o własną psychikę w trakcie trudnego czasu lub zmagań z osobistymi demonami. Ten szczegół działa na korzyść przedstawienia, nadając mu aktualności w temacie, który zdobywa na popularności po wydarzeniach ostatnich dwóch lat i zmian w świecie oraz świadomości ludzkiej.
Scenerie stanowiła tym razem jedna ze ścian okalających plac przy adresie Świętego Piotra 4. Zwisający bluszcz oraz podobna roślinność, w polaczeniu z szarawym tynkiem, dodała interesującego odczucia pierwotności połączonego z minimalizmem, który to pozwalał na skupienie się na postaciach aktorów, jednocześnie zwiększając immersję. W trakcie widowiska, ściana ta chwilami stawała się także dodatkowym rekwizytem, co pokazuje pomysłowość twórców związaną z wykorzystaniem przestrzeni, którą mają do dyspozycji.
Podsumowując krótko całokształt, jest to sztuka, której treści niosą praktyczne przesłania, jednocześnie przypominając nam o tym, jaką wiedzę potrafiły przekazywać legendy, bajki i gawędy. Owacje na stojąco, które aktorzy otrzymali od publiki na zakończenie - były jak najbardziej zasłużone.
„Katz"
---
fot. Krzysztof Winciorek
Komentarze
Prześlij komentarz