Co w nocy kryje basen? (o spektaklu „Nocni Pływacy” Pameli Leończyk)
Ból odrzucenia, desperacka próba zrozumienia świata i odnalezienia samego siebie. Opuszczony basen i zmrok wokoło – zaczyna się kolejne spotkanie Zakonu Nocnych Pływaków, tym razem ostatnie…
W dniach 5 i 6 sierpnia 2020 r. w
ramach VI Festiwalu „Pociąg do Miasta – Stacja Miasto” mieliśmy szansę obejrzeć
hiszpański dramat „Nocni Pływacy” José Manuela Mory, w reżyserii i według
scenariusza Pameli Leończyk, przedstawiony przez krakowski Teatr Nowy Proxima.
Spektakl trwał 60 min. i odbył się na tarasie Muzeum Miasta Gdyni.
Ten mocny, ogarnięty atmosferą
cielesności spektakl przedstawia historię ludzi stygmatyzowanych i wewnętrznie
okaleczonych. Bohaterami są ludzie zagubieni, szukający akceptacji, w pogoni za
którą gotowi są przychodzić w środku nocy na opuszczony basen. Aby dołączyć do
tego swoistego zakonu muszą jednak przejść próbę, prawdziwe przesłuchanie
teatralne z przedstawieniem płaczu, udawaniem prostytutki czy robieniem sobie
krzywdy na różne sposoby. Spotkania Nocnych Pływaków polegają głównie na improwizacji
konkretnych ról – zachęcana pstrykaniem postać wchodzi na scenę i prezentuje
siebie metodą „samowyrazów”. Widzowie są więc świadkami teatru w teatrze i jego
terapeutycznej funkcji.
W ten sposób zaprezentowane zostały
losy odrzuconego Chłopca-Gołębicy (Adrian Koszewski), paradoksalnego Normalnego i Porządnego
Chłopaka (Maciej Hanczewski), Dziewczyny z Porządnego Domu (Aleksandra
Matlingiewicz), osoby bez ambicji i opinii, Niewidocznej Kobiety (Magdalena
Sowul) i Rozbitej Kobiety (Sylwia Boroń). Jest też historia samego założyciela Zakonu
Nocnych Pływaków – Jeana G. (Karol Kadłubiec) – nauczyciela pozwanego o
molestowanie.
W sztuce wybrzmiały dwa główne
hasła Zakonu
Nocnych Pływaków, określających siebie jako grupę demokratyczną, tym
samym odmawiając tego określenia otaczającemu ich na co dzień społeczeństwu,
które Pływaków
stygmatyzuje i odrzuca.
Na pytanie „Czym różni się drzewo od
człowieka?” odpowiedzią Pływaka jest: „Człowiek bez korzeni może żyć, a drzewo nie”.
Pływacy podejmują więc desperacką próbę stworzenia swojej własnej, nowej
historii, odcinając się zupełnie od przeszłości.
Kolejna maksyma Pływaków to
„Wasze
ciała są waszą bronią. Nie jesteście niczym więcej, niż tym, co możecie zrobić
z własnymi ciałami – dlatego musimy to zrobić”. Owym „tym” jest ofiara Pływaków
jako wybranych – „wspólne poświęcenie daje możliwość zmiany”. Bohaterowie
przygotowują się do… zbiorowego samobójstwa, do czego preludium są częste
rozmowy o śmierci. Pojawia się korowód artystów-samobójców, honorowych Nocnych
Pływaków, w którym idą: Jacques Rigaut – francuski poeta surrealistyczny;
Virginia Woolf – angielska pisarka i feministka; Ernest Hemingway – pisarz
amerykański; Sylvia Plath – amerykańska poetka, pisarka i eseistka; Amy
Winehouse – wokalistka brytyjska.
„Nocni Pływacy” wprost i w sposób
konwencjonalny krytykowali tzw. prawicę za złe traktowanie kobiet, wykluczanie
gejów i uznawanie artystów za państwowych pasożytów. Skoro jednak środowisko
osób zmarginalizowanych zostało tak barwnie przedstawione, szkoda, że „druga
strona” została potraktowana tak stereotypowo. Celem przedstawienia było jednak
pokazanie palącego problemu społecznego, na który wciąż nie poświęca się
wystarczająco wiele uwagi. A przy okazji, między wierszami, padła odpowiedź na
pytanie o celowość teatru…
Nocni Pływacy szukają w życiu sensu – pojawia się nawet cytat
z filmu „Grawitacja” (2013) Alfonso Cuaróna: „What is the point of life?”.
Pływają w basenie otoczeni swoimi traumami. Jako niechciani w społeczeństwie
zadają sobie pytanie, co daje im ojczyzna? A to skłania do refleksji, co nasza
rzeczywista ojczyzna ma do zaoferowania osobom homoseksualnym, innym, ludziom
po tragicznych przejściach albo po prostu zagubionym? A przecież te osoby żyją
obok nas – Rozbita Kobieta dołącza do spektaklu z miejsca między widzami. Co
ciekawe, aby dostać się na widownię należało przejść najpierw przez wystawę
Muzeum Miasta Gdyni o nazwie… „Gdynia – dzieło otwarte” – czy nie kontrastuje
to z wydźwiękiem sztuki José
Manuela Mory?
Choć gra aktorów wydała mi się mocno konwencjonalna, a muzyka była raz agresywna, raz wprawiająca w trans – a przez to nieprzyjemnie przeszywająca, myślę, że spektakl ten był bardzo udany. Świetnie wyglądały sceny pełne synchronicznych ruchów i wielokrotne sceny tańca. „Nocni Pływacy” poruszali i skłaniają do zastanowienia – a o to właśnie chodziło.
Martyna Szoja
Komentarze
Prześlij komentarz